Artwork

Player FM - Internet Radio Done Right
Checked 2d ago
Ditambah four tahun yang lalu
Kandungan disediakan oleh Milka O Malzahn. Semua kandungan podcast termasuk episod, grafik dan perihalan podcast dimuat naik dan disediakan terus oleh Milka O Malzahn atau rakan kongsi platform podcast mereka. Jika anda percaya seseorang menggunakan karya berhak cipta anda tanpa kebenaran anda, anda boleh mengikuti proses yang digariskan di sini https://ms.player.fm/legal.
Player FM - Aplikasi Podcast
Pergi ke luar talian dengan aplikasi Player FM !
icon Daily Deals

Białowieska Arkadia - kobiety z kiedyś cz 6 #255

17:00
 
Kongsi
 

Manage episode 401797607 series 2812936
Kandungan disediakan oleh Milka O Malzahn. Semua kandungan podcast termasuk episod, grafik dan perihalan podcast dimuat naik dan disediakan terus oleh Milka O Malzahn atau rakan kongsi platform podcast mereka. Jika anda percaya seseorang menggunakan karya berhak cipta anda tanpa kebenaran anda, anda boleh mengikuti proses yang digariskan di sini https://ms.player.fm/legal.

Białowieska Arkadia - kobiety z kiedyś

To będzie nieoczywiste spojrzenie na Białowieżę. Wszystko przez Dziedzinkę, siedlisko w samej puszczy, parę metrów od linii granicy z ówczesnym ZSRR - miejsce w którym żyli/byli: Simona Kossak i Leszek Wilczek.

Kto pierwszy raz słyszy te nazwiska niech wie, że może zaczyna właśnie ciekawą przygodę swojego życia. W opisie podpowiem lektury, ale to w sumie nie będzie o nich.

Kiedyś ważne było żeby w ogóle dotrzeć na Dziedzinkę. przenosimy się w lata 70 - 80 te.

Trasę na Dziedzinkę co roku pokonują rzesze turystów zwabionych legendarną postacią Simony, zachwyconych pomysłem życia tak blisko przyrody, że bliżej się nie da, oczarowanych bezkompromisowością tej pary naszych polskich buntowników z wyboru.

To do nich i do tego miejsca przyjeżdżało wyjątkowo dużo oryginalnych ludzi. Mnóstwo. W PRLu takie szerokie kontakty były podejrzane. Pamiętam jednak pewnego Rdzennego Indianina, Kubę który studiował leśnictwo w warszawie i przyjeżdżał na Dziedzinkę ze swoją polską żoną. Pamiętam badacza tajemnic, autora książki Klątwy ,mikroby i uczeni - Zbigniewa Święcha. Siła przyciągania Dziedzinki była niesamowita. Determinacja przybywajaćych też była duża.

Spotkałam się niedawną z Baśkę Zelewską, i zajrzałyśmy do świata jej wspomnień.

Każdy kto się tutaj zbliżał doznawałam szokującego wrażenie słysząc ten dźwięk.

Pawie!

tak, tu było stado pawi. Wielkie. Pawie to dla Simony był Kraków, to były piękne pióra, które sprzedawała do Cepelii. ekskluzywny towar wówczas.

Mocną stroną tego miejsca, był krajobraz sielski, podwórko pełne zwierząt, niekiedy egzotycznych, oswojony kruk, dzik, był lisy, czasem Rysie, psy, wspomniane pawie, ale i kury rasowe, króliki, były też owce, Osiołek - dla niektórych raj

kiedy się teraz o tym opowiada, to dla wielu czytelników książek Simony i o Simonie, , czy oglądających dokumentalne filmy - jest to obraz istej Arkadii.

Ha, a Mit Arkadii, wywodzący się m.in. z Bukolik Wergiliusza, to wyobrażenie świata idealnego, w którym panuje harmonijny porządek , jego mieszkańcy doświadczają błogiego szczęścia, wiecznej młodości, adekwatnej wolności, a przy okazji swobodnej erotyki. tyle sztuka i literatura wiedzą o Arkadii.

Czy światowi goście podobnie odbierali to miejsce? hm.. nie tylko warszawscy. Dziś po przeczytaniu biografii Simony, niejedna osoba czuje takie aaaaaach

Nasza białowieska arkadia, jedna z wielu zresztą - być może była tu. Ale wtedy gdy była, nie jawiła się aż tak arkadyjsko. Po czasie. oo to co innego

W tej Arkadii nie było kucharek. Simona nie lubiła gotować, Leszek też nie bardzo. A w raju jeść przecież trzeba. Pamiętam wielki drewniany stół, który stał pod pięknym drzewem na środku podwórka, gdzie moi rodzice i znajomi, i bywalcy przesiadywali całe wieczory. przy winie. Piwie.Kanapkach.

Barbara też siadywała przy tym stole. I była taką ruchomą częścią tej arkadii. Jedna wielu krążących planet.

Człowiek buduje kadry, z których składa się świat naszych wspomnień. Jak bardzo odbiegają od realu? cóż… a co to ma za znaczenie. W pewnym momencie, możliwość przywołania naszej osobiście przeżytej Arkadii jest bezcenna.

I bardzo polecam.

Nie ma już tamtej Dziedzinki i nigdy nie będzie. Białowieża, bez tego arkadyjskiego miejsca jest , naprawdę jest trochę inna. Z drugiej strony - Dziedzinka wciąż tu funkcjonuje. Może w mniej materialnej formie, chociaż budynek sti, lecz…. totalnie pusty, inny, obcy, brzydki. ale tak to jest z każdą Arkadią .

Wszystkie kobiety z kiedyś mają jakąś swoją białowieską arkadię w pamięci. Zadbaj proszę o to dla siebie. Arkadie mogą być wszędzie.

Tymczasem autorka tego przypomnienie czuje w Arkadyjskie flow nad dobrą kawą, którą można sprezentować za pomocą linku - jest w opisie. Dziękuję. Miłka Malzahn

https://buycoffee.to/dziennik.zmian

efekty i dźwięki

https://www.purple-planet.com/tracks/the-harvest

https://freesound.org/people/mattew/sounds/42964/

https://elements.envato.com/sound-effects/donkey

  continue reading

297 episod

Artwork
iconKongsi
 
Manage episode 401797607 series 2812936
Kandungan disediakan oleh Milka O Malzahn. Semua kandungan podcast termasuk episod, grafik dan perihalan podcast dimuat naik dan disediakan terus oleh Milka O Malzahn atau rakan kongsi platform podcast mereka. Jika anda percaya seseorang menggunakan karya berhak cipta anda tanpa kebenaran anda, anda boleh mengikuti proses yang digariskan di sini https://ms.player.fm/legal.

Białowieska Arkadia - kobiety z kiedyś

To będzie nieoczywiste spojrzenie na Białowieżę. Wszystko przez Dziedzinkę, siedlisko w samej puszczy, parę metrów od linii granicy z ówczesnym ZSRR - miejsce w którym żyli/byli: Simona Kossak i Leszek Wilczek.

Kto pierwszy raz słyszy te nazwiska niech wie, że może zaczyna właśnie ciekawą przygodę swojego życia. W opisie podpowiem lektury, ale to w sumie nie będzie o nich.

Kiedyś ważne było żeby w ogóle dotrzeć na Dziedzinkę. przenosimy się w lata 70 - 80 te.

Trasę na Dziedzinkę co roku pokonują rzesze turystów zwabionych legendarną postacią Simony, zachwyconych pomysłem życia tak blisko przyrody, że bliżej się nie da, oczarowanych bezkompromisowością tej pary naszych polskich buntowników z wyboru.

To do nich i do tego miejsca przyjeżdżało wyjątkowo dużo oryginalnych ludzi. Mnóstwo. W PRLu takie szerokie kontakty były podejrzane. Pamiętam jednak pewnego Rdzennego Indianina, Kubę który studiował leśnictwo w warszawie i przyjeżdżał na Dziedzinkę ze swoją polską żoną. Pamiętam badacza tajemnic, autora książki Klątwy ,mikroby i uczeni - Zbigniewa Święcha. Siła przyciągania Dziedzinki była niesamowita. Determinacja przybywajaćych też była duża.

Spotkałam się niedawną z Baśkę Zelewską, i zajrzałyśmy do świata jej wspomnień.

Każdy kto się tutaj zbliżał doznawałam szokującego wrażenie słysząc ten dźwięk.

Pawie!

tak, tu było stado pawi. Wielkie. Pawie to dla Simony był Kraków, to były piękne pióra, które sprzedawała do Cepelii. ekskluzywny towar wówczas.

Mocną stroną tego miejsca, był krajobraz sielski, podwórko pełne zwierząt, niekiedy egzotycznych, oswojony kruk, dzik, był lisy, czasem Rysie, psy, wspomniane pawie, ale i kury rasowe, króliki, były też owce, Osiołek - dla niektórych raj

kiedy się teraz o tym opowiada, to dla wielu czytelników książek Simony i o Simonie, , czy oglądających dokumentalne filmy - jest to obraz istej Arkadii.

Ha, a Mit Arkadii, wywodzący się m.in. z Bukolik Wergiliusza, to wyobrażenie świata idealnego, w którym panuje harmonijny porządek , jego mieszkańcy doświadczają błogiego szczęścia, wiecznej młodości, adekwatnej wolności, a przy okazji swobodnej erotyki. tyle sztuka i literatura wiedzą o Arkadii.

Czy światowi goście podobnie odbierali to miejsce? hm.. nie tylko warszawscy. Dziś po przeczytaniu biografii Simony, niejedna osoba czuje takie aaaaaach

Nasza białowieska arkadia, jedna z wielu zresztą - być może była tu. Ale wtedy gdy była, nie jawiła się aż tak arkadyjsko. Po czasie. oo to co innego

W tej Arkadii nie było kucharek. Simona nie lubiła gotować, Leszek też nie bardzo. A w raju jeść przecież trzeba. Pamiętam wielki drewniany stół, który stał pod pięknym drzewem na środku podwórka, gdzie moi rodzice i znajomi, i bywalcy przesiadywali całe wieczory. przy winie. Piwie.Kanapkach.

Barbara też siadywała przy tym stole. I była taką ruchomą częścią tej arkadii. Jedna wielu krążących planet.

Człowiek buduje kadry, z których składa się świat naszych wspomnień. Jak bardzo odbiegają od realu? cóż… a co to ma za znaczenie. W pewnym momencie, możliwość przywołania naszej osobiście przeżytej Arkadii jest bezcenna.

I bardzo polecam.

Nie ma już tamtej Dziedzinki i nigdy nie będzie. Białowieża, bez tego arkadyjskiego miejsca jest , naprawdę jest trochę inna. Z drugiej strony - Dziedzinka wciąż tu funkcjonuje. Może w mniej materialnej formie, chociaż budynek sti, lecz…. totalnie pusty, inny, obcy, brzydki. ale tak to jest z każdą Arkadią .

Wszystkie kobiety z kiedyś mają jakąś swoją białowieską arkadię w pamięci. Zadbaj proszę o to dla siebie. Arkadie mogą być wszędzie.

Tymczasem autorka tego przypomnienie czuje w Arkadyjskie flow nad dobrą kawą, którą można sprezentować za pomocą linku - jest w opisie. Dziękuję. Miłka Malzahn

https://buycoffee.to/dziennik.zmian

efekty i dźwięki

https://www.purple-planet.com/tracks/the-harvest

https://freesound.org/people/mattew/sounds/42964/

https://elements.envato.com/sound-effects/donkey

  continue reading

297 episod

כל הפרקים

×
 
Porady ze starego kalendarza: jak czytać książki? Zostałam fanką przedwojennego kalendarza "Iskier" z 1925 roku. Znalazłam go w kufrze, odkurzyłam i okazał się książką pełną zaskoczeń. Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian piękne wsparcie https://patronite.pl/milkamalzahn W ogóle, Kalendarz "Iskier" z lat przedwojennych pełnił rolę małej encyklopedii i notatnika dla młodzieży. Był też tygodniowy ilustrowany magazyn redagowany przez Władysława Kopczewskiego, zawierający różnorodne informacje, porady i treści edukacyjne. Kopczewski pisał to wszystko sam, tworząc też takie kieszonkowe kalendarze. Publikacja miała na celu wzmacnianie świadomości społecznej i kulturalnej młodych czytelników, oferując im wartościowe treści oraz inspirując do myślenia i działania. Kiedy teraz, po stu latach, czytam te porady, naprawdę czuję ich moc. Ponieważ czytanie książek i pisanie (!) to dla mnie ważna sprawa, z otwartą głową podeszłam do notatek z kalendarza o tym, jak czytać. Jak książki czytaj, konkretnie. Dziś przeważnie używamy kalendarza w telefonie – mało romantycznie, ale mega wygodnie. Niektórzy potrzebują jeszcze dużych kalendarzy, żeby ogarnąć logistycznie wiele wydarzeń naraz. Lepiej widać zapisaną przestrzeń niż wyświetlaną na ekranie, ale.. to pewnie kwestia czasu. Większość z nas ma nos w telefonie i mocno ceni funkcję przypomnień. Ech, kiedyś kalendarz to było okno na świat. Dosłownie. I przewodnik po mądrym życiu. #Podcast #KalendarzIskier #CzytanieKsiążek #PrzedwojennePorady #Odkrycia #Historia #MądrośćŻyciowa #OknoNaŚwiat #WładysławKopczewski #Edukacja @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chillout…
 
Tu będzie babski wypad będzie to opowieść o kobiecej energii. Babski wypad to może niezbyt eleganckie określenie, ale trafne. Nie mogłam tej frazy strząsnąć z siebie, więc zostawiam. Tak, babski wypad. Kawa dla Miłki: ⁠https://buycoffee.to/dziennik.zmian⁠ piękne wsparcie ⁠https://patronite.pl/milkamalzahn W ogóle wyjazdy w parę osób przypominają próbę zestrojenia orkiestry, próbę - przed koncertem. A potem - to już żywioł. Kiedy kilka kobiet wyjdzie sobie w świat, pooddycha innym powietrzem, poczuje się niecodziennie, popatrzy na inną scenografię niż u siebie, a także na siebie nawzajem, tworzy się szczególna energia. W tej energii, na ulicy, czekając na taksówkę, emocje wyrażane są w prosty sposób: śmiech, uśmiechy, wspólne spojrzenia. Generalnie, sens takiego bycia jest możliwy do odczucia tylko wtedy, gdy się w pełni uczestniczy. Ponieważ zdecydowanie kobiece spotkania, wyjazdy na jogę, plecenie wianków, robienie garnków, witanie wiosny i żegnanie starej diety w gronie kobiet - to jest na topie, niemalże jako forma terapii, ofert jest mnóstwo. Ostatecznie można po prostu zabrać się z koleżankami na kobiecy wypad i zanurzyć w kobiecej energii. Ale co to w ogóle może znaczyć? Jeśli założymy, że nie jesteśmy grupą rozwojową i nie szukamy trzeciego dna każdego przeżycia (choć to też lubię)... Na finiszu naszego wypadu, któremu towarzyszyły dobre smaki, zasiadłyśmy w pewnej restauracji. Nad stołem, między półmiskami, próbowałyśmy wyjaśnić, w czym rzecz, opierając się na kilku prostych prawdach o kobietach w grupie: Ważne, żeby nic nie musieć. @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chillout…
 
Zatem - jak należy chodzić po mieście wg. kalendarza na 1925 rok? Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian piękne wsparcie https://patronite.pl/milkamalzahn Uwaga, uwaga nadchodzi 1925 rok! I po raz drugi przedwojenny tygodnik „Iskry” wydaje niezwykły kalendarz. Założone przez Władysława Kopczewskiego, "Iskry" to było więcej niż tylko magazyn – to była społeczność młodych ludzi, którzy pasjonowali się nauką, techniką i odkrywaniem świata. I dlatego w dziale porad znalazła się m.in. instrukcja chodzenia po mieście. No bezcenna. I wciąż aktualna. Posłuchajcie, jak "Iskry" rdoradzał, w kwestii chodzenia po mieście, bo sztuka to była (i jest nadal) - nie lada! A a o niezwykłym fenomenie Kalendarza "Iskier" – kieszonkowej encyklopedii, która szybko stała się była nieodłącznym towarzyszem przedwojennego, postępowego młodego pokolenia – jeszcze poopowiadam. Bo to piękny kawałek historii. Podstawowe informacje: • "Iskry" – tygodnik pełen optymizmu i ciekawości świata. • Kalendarz "Iskier" – mała encyklopedia, która zdziałała wiele. • Władysław Kopczewski – redaktor, pedagog i pasjonat wiedzy. • Iskry" popularyzowały naukę i technikę, organizowały konkursy, klub korespondencyjny i inne inicjatywy dla czytelników. Dlaczego "Iskry" i ich Kalendarz wciąż są tak wyjątkowe? Hm… wiadomo już po odsłuchaniu tegoż fragmentu. PS. 1. czy masz opanowaną sztukę chodzenia po mieście? PS. 2 Dobrego, zabawnego nowego 2025 roku! @milka.malzahn…
 
W "Królowej Rabarbaru" znajdziesz surrealistyczny świat, w którym przenikają się różne płaszczyzny rzeczywistości. To połączenie realizmu z elementami fantastycznymi. Powieść jest pełna absurdalnego humoru, poetyckiego języka i refleksji nad kondycją współczesnego człowieka; jest pełna niecodziennych postaci, jest spotkaniem z... no cóż, każdego z czymś innym. Naprawdę! :) https://www.milkamalzahn.pl/krolowa-rabarbaru/ ALBUM MAPA 2004 - https://open.spotify.com/album/5WNaW2G4zASuT9Jfxr5AAw?si=QNpnbNR7Rtul_dOQya5D6g ebooki najtaniej tu https://www.naffy.io/milka-o-malzahn papier na amazon.pl https://www.amazon.pl/dp/B0DP3DTRWC ................... Ciekawe przeżycia - kolorują nasz świat :) Dlatego 𝗿𝗼𝘇𝗽𝗼𝗰𝘇𝘆𝗻𝗮𝗺 𝗮𝗸𝗰𝗷𝗲̨ 𝗻𝗮 𝗻𝗮𝗷bardziej zaskakującą 𝗿𝗲𝗰𝗲𝗻𝘇𝗷𝗲̨ 𝗸𝘀𝗶𝗮̨𝘇̇𝗸𝗶 "𝙆𝙧𝙤́𝙡𝙤𝙬𝙖 𝙍𝙖𝙗𝙖𝙧𝙗𝙖𝙧𝙪" . Tak, odważnie - chcę usłyszeć Wasze przemyślenia, wrażenia i interpretacje tej wyjątkowej opowieści. Jak wziąć udział? 𝗣𝗿𝘇𝗲𝗰𝘇𝘆𝘁𝗮𝗷 książkę "𝘒𝘳𝘰́𝘭𝘰𝘸𝘢 𝘙𝘢𝘣𝘢𝘳𝘣𝘢𝘳𝘶" - udostępniam, przed bo mam zaufanie. Po prostu :) 𝗡𝗮𝗽𝗶𝘀𝘇 swoją recenzję. 𝗢𝗽𝘂𝗯𝗹𝗶𝗸𝘂𝗷 ją w komentarzach lub na swoim profilu, oznaczając Miłka O. Malzahn wyślij mi link. Koniecznie :) W zamian za recenzję umieszczoną w sieci, otrzymasz 𝗱𝗮𝗿𝗺𝗼𝘄𝘆 𝗲𝗯𝗼𝗼𝗸 "𝙆𝙧𝙤́𝙡𝙤𝙬𝙖 𝙍𝙖𝙗𝙖𝙧𝙗𝙖𝙧𝙪" (przed) oraz (po recenzji) zbiór opowiadań "𝙉𝙞𝙚 𝙢𝙖 𝙢𝙤𝙣𝙤"! Obie książki są szczerą i skuteczną zachętą do przekroczenia ram wyobraźni, do wyjścia na przeciw najdziwniejszym spotkaniom, do odkrycia zaskakujących emocji i wreszcie - 𝗱𝗼 𝘀𝗽𝗼𝗸𝗼𝗷𝗻𝗲𝗴𝗼 𝗱𝗿𝘆𝗳𝗼𝘄𝗮𝗻𝗶𝗮 𝗻𝗮 𝗴𝗿𝗮𝗻𝗶𝗰𝘆 𝘀́𝘄𝗶𝗮𝘁𝗮 𝗺𝗮𝗴𝗶𝗶. 📅 Termin nadsyłania recenzji: koniec lutego 2025 Nie przegap okazji, by podzielić się swoimi wrażeniami i powędrować w mikroświaty tych książek 🌟.................................................. Postanowiłam wydać tę po wieść raz jeszcze, bo przecież podczas zwykłego obiadu z mężem i pięcioma kabalistami zdarzają się naprawdę niezwykłe rozmowy! A kto nie jada obiadu raz dziennie? A kto nie ma ochoty na fascynujące spotkania? każdy obiad (i niektóre książki) to szansa na totalną przygodę, naprawdę! W "Królowej Rabarbaru" rzeczywistość przeplata się z magią, a każdy posiłek posiada potencjał wielkich zmian. To wciąż tak działa. :) Lubię też nienachalny optymizm tej opowieści i mam wrażenie, że w naszych czasach - to jest potrzebny "towar": lekki uśmiech, zabawa słowem i skojarzeniami. Cała ta historia przedstawiona jest w lekki, senny sposób, pełen metafor, które pobudzają wyobraźnię. „Królowa Rabarbaru” jest zachętą do refleksji, a jednocześnie daje nadzieję na lepsze jutro, pojutrze - zawsze. Bohaterką jest Rostomiła, ona prowadzi całą narrację, a książka jest jednocześnie intymnym portretem psychologicznym jak i powieścią przygodową z elementami realizmu magicznego. Opis lokalnej społeczności małego miasteczka, zwyczajów i plotek - na pewno pobudzi cieniste zakamarki pamięci. Z jednej strony, powieść porusza uniwersalne tematy, takie jak: samotność, poszukiwanie sensu życia, relacje międzyludzkie, kryzys tożsamości, miłość, co czyni ją bliską każdemu. Z drugiej strony, niekonwencjonalny styl narracji, połączenie realizmu z elementami fantastycznymi, sprawiają, że "Królowa Rabarbaru" wykracza poza utarte schematy. Jako autorka nie jestem obiektywna, ale zapewniam - to autorzy najczęściej są najbardziej surowi dla swoich książek. ;) "Królowa Rabarbaru" - nie zestarzała się ani jako literatura, bo jest poza gatunkami, ani jako fabuła, bo zgrabnie balansuje pomiędzy światami. Jeśli teraz po nią sięgniesz - odpoczniesz od wszelkiej niepogody i niewygody tzw. szarego dnia :) Dziękuję za wysłuchanie Pozdrawiam serdecznie Miłka @milka.malzahn…
 
Jak stworzyć osobisty parasol kontra AI, hm... ? ***Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian piękne wsparcie https://patronite.pl/milkamalzahn AI potrafi czule przytulić potrzebujących. I w sumie - nie ma w tym nic dziwnego. Moje podejrzenia są takie - opowiadam szczerze i jeszcze pokazuję wszystkie empatyczne komputery, jakie stanęły na mojej drodze :)Ale - czy sztuczna inteligencja zacznie kontrolować ludzkie życie kulturalne? To jest coraz mniej abstrakcyjne pytanie.Czy napisze za mnie książkę, zaśpiewa, stworzy opowieść której zechcę słuchać przy komiku? Stowarzyszenie Freeway zorganizowało W Białymstoku konferencję zatytułowana “AI w Kulturze, czyli Sztuczna Inteligencja vs Sztuka” Oczywiście - byłam, posłuchałam wnioski wyciągnęłam, a co nagrałam - przedstawiam w tym odcinku. A czy Ty obawiasz się Ai w swoim życiu? PS. Na razie, możliwości jakie poznaliśmy, to dopiero początek tej niezwykłej podróży naszej cywilizacji! Rozmówczynie: Marta Wójcik organizator konferencji scenarzystka i reżyserka Joanna Kos-Krauze Malarka Ewa Karczewska artystka wizualna Magdalena Topczewska…
 
Taki oto tor dedukcji: dość - lekarz - las, zaprowadzi każdego chętnego do lasu, naprawdę. I będzie to wycieczka po dobry humor i silne ciało. Jest tak: Ciało mówi: "dość". Lekarz mówi: "choroba". Ale my mówimy: „las”. Od nudy mózgu do zdrowia ciała – rozmowa z dr. Tadeuszem Oleszczukiem Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian piękne wsparcie https://patronite.pl/milkamalzahn Ale najpierw osobista rozmowa z własnym mózgiem - Hej twój mózg się nudzi! - To dobrze. - To dobrze? - Tak jest dobrze. Hm... - To w ogóle fraza przewodnia tej opowieści, prawda? - Prawda. Nasz mózg potrzebuje się ponudzić? A ciało? Ciało woła o las! Dr Tadeusz Oleszczuk, specjalista od holistycznego traktowania zdrowia - tłumaczy, dlaczego dobry stan organizmu to nie tylko dieta, ale przede wszystkim harmonia z naturą. Są tu proste przepisy, klarowny przekaz i lekka zaduma, np. nad chorobami cywilizacyjnymi. Bo cywilizacja ostatnio jest rozpatrywana w kategoriach zagrożeń. Paradoksalne, prawda? Całe wieki zabrało nam dotarcie to tego cywilizacyjnego punktu rozwojowego i... bęc. Coś po drodze poszło nie tak i chorujemy, ale czy to cywilizacja jest winna? Naprawę? Czy to nasze osobiste wybory i niedopatrzenia, hm.??? Rozmawialiśmy także o żywności przyszłości i proszę - stanęło na grzybach "Dbanie o zdrowie to dbanie o ciało" – mówi doktor. Przekonajcie się sami, jak proste zmiany mogą przynieść wielkie efekty! muz Purple-music.com #zdrowie #podcast #natura #drOlszczuk"…
 
Wiatraki - szlaki i poszlaki. Znikające punkty na mapie Podlasia. Wiatraki - szlaki i poszlaki. Znikające obrazy Podlasia - ale bez paniki. Krajobraz się zmienia, jedne elementy odchodzą (i jeszcze możemy je pożegnać) - pojawiają się inne. Taka jest natura Natury. Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian piękne wsparcie https://patronite.pl/milkamalzahn Ale wiatraki to ta taki malowniczy motyw krajobrazu! Ach, wiatraki - świadkowie życia, którego już nie ma;wiatraki, jeszcze z 40 lat temu - można było usłyszeć jak pracują, jak brzmiało życie wokół wiatraka, w wiatraku, jak wiatrak i pozycja młynarza wpływały na funkcjonowanie wsi.Wiatraki odchodzą, szczególnie te drewniane. W całej Polsce, ale nasze serca dziś podbiją te wiatraki...SZALK SOKÓLSKICH WIATRAKÓW Opowiadają: Joanna Januszkiewicz, blogerka realizująca projekt "gotuj z historią" Łukasz Prokopowicz, filmowiec, którzy przygotowują wspólnie film o odchodzących wiatrakach w naszym regionie. To będzie opowieść o trasie godnej don Kichota, o szlaku sokólskich wiatrakówczas na poezję wiatraków cz. 1.przysłowie chińskieGdy wieją wichry zmian, jedni budują mury, inni budują wiatraki. czas na poezję wiatraków cz. 2. Powaleni przez wiatr, nie budują wiatraków, i nie proszą o pomocSą jak liście – opadają by użyźnić ziemię [***, s. 4]. Lesław Falecki, Dekada Literacka nr 22 (27)/1991 czas na poezję wiatraków cz. 3 Wiatrak Autor: BOLESŁAW LEŚMIANPiętrząc się nad ugorów chętną mu równiną, Wiatrak, na wszystkie wokół odsłonięty światy,Poskrzypuje drewnianą w tańcu krynoliną, A na trawę jak diabeł miota cień rogaty.Wędrowcze, w jednym miejscu zatkwiony kosturem,Co znaczą twoje wstrząsy i nagłe podrygi?Komu kłaniasz się wokół dębowym kapturem?Z kim tak trafnie rozmawiasz na migi i śmigi ?W co wierzysz? Kogo widzisz nad sobą w lazurze?Gdybyś się uczłowieczył - jakie miałbyś lica?Co za stwór się zataił w twej sękatej skórze? Czym jesteś, oglądany przez duchy z księżyca? Wiatrak czas na poezję wiatraków cz 4 Władysław Broniewski - Wiatraki W wiatry wplątane czarne ich ręcechmury wełniste szarpią i drą.Kręcą, kołują, skrzypią i kręcą,głuszą krakania kruków i wron.Wory obłoków sypią im w żarnarudych wieczorów siarkę i miedź,miele się mąka gęsta i czarna,w niebo gwieździste spada jak w sieć.czas na poezję konkretów cz. 5strofa osobista:wiatr nie zatrzyma ramion wiatrakowychto obojętność i historia zrobito zmiana taka, co zachodzi w świeciektóra nie tylko wiatraki nam zmiecie Naprawdę warto sprawdzić szlak sokólskich wiatraków! Te niespotykane nigdzie indziej młyny już znikają już z naszego krajobrazu. Najbardziej charakterystycznym elementem sokólskiego wiatraka jest zwieńczony metalowym pierścieniem kamienny walec, które jest do połowy schowany w ziemi. Wychodzący z jego środka pionowy słup oraz dwie ułożone na krzyż belki oparte końcami na pierścieniu stanowią podstawę obrotowej konstrukcji. Brzmi może sucho, ale wygląda niezwykle romantycznie!Teren Wzgórz Sokólskich jest silnie pofałdowany, ubogi w gęste lasy i to sprzyjało korzystało z naturalnej energii wiatru, ale to już historia. Jak można ją poznać, gdzie zobaczyć ostatnie piękne wiatraki? - opowiadają: Joanna Januszkiewicz, blogerka realizująca projekt "gotuj z historią" Łukasz Prokopowicz, filmowiec, którzy przygotowują wspólnie film o odchodzących wiatrakach w naszym regionie. Zapraszam - Miłka Malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chillout Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian piękne wsparcie https://patronite.pl/milkamalzahn muz i efekty efektyhttps://freesound.org/people/TheoJT/sounds/510918/https://freesound.org/people/X3nus/sounds/476782/https://freesound.org/people/TheLittleCrow/sounds/737682/https://freesound.org/people/ramas26/sounds/114458/https://freesound.org/people/newlocknew/sounds/611258/https://freesound.org/people/klankbeeld/sounds/395246/https://freesound.org/people/klankbeeld/sounds/463894/https://freesound.org/people/soundskeep/sounds/328154/https://freesound.org…
 
Kobiety z kiedyś - opowieści o życiu Białowieży epoki PRL u nie byłyby kompletne bez mężczyzn z kiedyś. Białowieża była wsią tradycyjną, patriarchalną, jak wszystkie inne. W latach 70. i 80. leśnictwo było powszechną formą zatrudnienia w Białowieży i uznawaną ścieżką awansu społecznego. I przedstawię bardzo prywatny portret leśników, bo to też i widzę wyraźne, że ranga tego zawodu oj zmienia się o to ogromnie co się dzieje z tym zawodem? na przykład rozmawiałam kiedyś z Grzegorzem Okołowem, które jak ja wychował się w Białowieży, jest leśnikiem, świetnym fotografem przyrody (autorem książek wartych uwagi) synem ważnej dla naszej wsi postaci, Bo Czesław Okołów który odszedł 2016 – to był leśnik, entomolog, bibliograf, przewodnik turystyczny, wieloletni dyrektor Białowieskiego Parku Narodowego. No i tak sobie rozmawialiśmy W PRL-u do białowieskich wsi przybywali chętnie do pracy w Lasach Państwowych i otrzymywali służbowe mieszkania oraz deputaty opałowe. Praca leśnika, mimo zmniejszenia zatrudnienia w Lasach Państwowych w latach 90., nadal cieszy się dużym prestiżem. Leśnicy tu byli postrzegani jako elita, ponieważ "mieli wpływ na ludzi", "reprezentowali interesy miejscowych" i byli dobrze zorganizowani, również finansowo. Ich pozycja wiązała się z władzą nad ważnym dla lokalnej społeczności zasobem, jakim był las. Leśnicy byli tymi którzy widzieli ten las z pewnej określonej perspektywy. I po śmierci mojego taty - leśnika - zobaczyłam tę perspektywę poprzez rzeczy, zapiski, które zostawił. I pewnego dnia ta sobie na to patrząc rozmawialiśmy ze znajomym, który zdecydował się na obecność incognito w tym podcaście, ale tak się razem zadumaliśmy nad tym tematem. Bo ta społeczność odchodzi teraz bardzo, bardzo szybko. 10 Lat temu Tatę namówiło to rozmowy Archiwum Leśnej Historii Mówionej i wplotłam tu te wspomnienia. Od lat 60 tych naprawdę dużo się zmieniło. A teraz to w ogóle mamy inną rzeczywistość W Białowieży. W latach 80. w nadleśnictwie pracowało około 260 osób, w tym 190 pracowników stałych, i wówczas praca w lasach była zarezerwowana głównie dla mężczyzn, oczywiście nie tylko, ale sama pamiętam, że kobiety były tylko w biurach. wracając jednak do tamtego świata, warto docenić jego specyfikę o mężczyznach w Białowieży pewnie jeszcze dałoby się dużo mówić, ale poprzestańmy na tych urywkach pamięci. Jest wiele zawodów degradowanych przez czas i przez zmiany społeczne i to dotyczy i mężczyzn i kobiet i to co nam zostało, to przywoływać wartości, które się nie degradują w naszym ludzkim świecie. A są takie, naprawdę. Tymczasem - autorce można postawić dobra kawę -to też solidna wartość, a ten towarzyskie gest robi się przez link w opisie, można tez dołączyć do szacownego grona patronów i wpierać powstawania kolejnych opowieści. Kawa dla Miłki: ⁠ https://buycoffee.to/dziennik.zmian ⁠ piękne wsparcie ⁠ https://patronite.pl/milkamalzahn⁠ korzystałam pracy ŚWIATY SPOŁECZNE BIAŁOWIEŻY diagnoza kapitału kulturowego…
 
A gdyby tak przy kawce - rozważyć, kto jest bardziej egoistyczny: człowiek, natura, czy technologia? Kawa dla Miłki: ⁠https://buycoffee.to/dziennik.zmian⁠ piękne wsparcie ⁠https://patronite.pl/milkamalzahn⁠ Wyobrażam sobie, że takie rozmowy można by prowadzić podczas spotkań rodzinnych przy stole, podjadając sałatki z majonezem, albo siedząc w ogrodzie wieczorową porą przy kompocie i szarlotce, albo spotykając się na kawie, gdzieś na mieście, między jedną, a drugą pracą. Ja bym tak mogła non stop. Zero narzekań na korek w mieście, politykę, zero zachwytów nad pogodę, czy czymkolwiek co się wydarzyło w medialnej zawierusze. Takie są rozmowy ulotne, nieważkie, a chciałabym się podzielić rozmową ważką. Oto spotykamy się , dajmy na to - w ogrodzie, z panem Zbigniewem i chcąc miło spędzić czas - rozmawiamy, po prostu Pan Zbigniew to Zbigniew Oksiuta to artysta i architekt. W swojej pracy łączy kilka dyscyplin: sztukę, architekturę i biologię. Jest autorem projektów architektonicznych, rzeźb, realizacji z pogranicza rzeźby i architektury. Od lat 90. zajmuje się nowatorską odmianą sztuki bio art, balansującą między sztuką i biologią, w której wykorzystuje się najnowsze osiągnięcia w zakresie biotechnologii. Jest też producentem i reżyserem filmów i wykłada gościnnie na wielu międzynarodowych uniwersytetach, w instytucjach artystycznych i naukowych. Wyobraźmy sobie rozmowę wazką w idealnej wersji. Ogród, kompot, ciepłe słońce, zapach jesieni i jabłek, to skłania do myślenia o naturze, o możliwościach porozumienia między światem natury a ludzkim zachłyśnięcie się precyzyjną technologią, prawda? No to od razu zaczynamy od Richarda Dowkinsa, brytyjskiego badacza, którego teorie pan Zbigniew przywoła już na starcie. PS. to jest o tym, że: trzeba nauczyć się być płynnym - tak mówi mój rozmówca. o tym dlaczego, i jak człowiek jest w stanie zrozumieć naturę? - dla mnie to są fascynujące rozmowy. czy ludzkość może być znowu w stanie dzikości? kreatywność ludzka - czy naprawdę musi mieć jakieś granice? jacy powinniśmy być, żeby po nowemu zorganizować świat? pasja - do czego służy? Tymczasem życzę wielu ważkich codziennych rozmów, być może ciągnących się potem długo, latami w głowie i prowadzących wprost do lepszego świata. Ta lepszość zawsze zaczyna się od wyobrażenia sobie, że coś w ogóle można ulepszyć. I to także dotyczy nas , ludzi. Indywidualnie I gremialnie.…
 
Koloroterpia – to czego nie widać, a jest. A czy można usłyszeć kolor? Nie, nie za bardzo :) Nagrania nie oddają koloru, chyba, że koloryt... chwili. Wzruszenie. Radość. Ale są procesy trudne do ogarnięcia okiem, zachodzące jednak w naszym fizycznym świecie. Kolor to długość fali, i teraz uwaga – tę długość można zmierzyć i zarządzać, przy pomocy niewidzialnej dla oka technologii, pogardzanej przez wielu, lecz wytłumaczalnej fizyką kwatnową, oczywiście tu w takim szerokim oraz totalnym uproszczeniu. A fizyka szkolna newtonowska informuje na starcie, ze światło widzialne obejmuje długości fal od około 380 nanometrów (nm) do 750 nm. A reszta nanometrów? Cóż… jest, ale niewidoczna. Jest gdzieś w polu morfogenetycznym. Przy czym teorie pól morfogenetycznych nie są powszechnie akceptowane w nauce . Kiedy jednak coś mi poszerza horyzont i daje sygnał, że rzeczy dotąd uważane za niemożliwe są możliwe – to korzystam, bez względu na to, co o tym sądzi większość naukowa. Mniejszość naukowa rozważa uważnie niemożliwości. Zatem: gdy ktoś bierze do ręki wahadełko, narzędzie historyczne, znane w starożytnym Egipcie, w Chinach, a i średniowieczna Europa nie wstydziła się wahadełek, w XVII i XIX wieku używano ich do badań archeologicznych, między innymi . Zatem kolory i wahadełka – to połączenie przeżyłam tego lata, a potem rozmawiałam sobie z sympatycznymi radiestetami: Maciej Margoński i Marcin Skrzypek - no właśnie, jak to działa? PS. 1 Jill Bolte o jej wylewie i konsekwencjach w rozumieniu struktury rzeczywistości. (20) TED - Jill Bolte Taylor i jej wylew zrozumienia [PL] – YouTube https://youtu.be/iP6OQMyjGL4?si=-lJMwia_Ute3FtrO Udar i przebudzenie. Moja podróż w głąb mózgu - Bolte Taylor Jill | Książka w Empik PS. 2 Johann Wolfgang von Goethe miał unikalne podejście do kolorów, które przedstawił w swojej książce “Teoria kolorów” (oryg. “Zur Farbenlehre”) opublikowanej w 1810 roku. Goethe uważał, że kolory powstają w wyniku interakcji światła i ciemności, a nie są inherentną właściwością światła. Kolory pojawiają się, gdy światło i ciemność spotykają się i tworzą dynamiczną równowagę. badał, też jak różne kolory wpływają na ludzkie emocje i nastrój. Na przykład, żółty opisywał jako kolor najbliższy światłu, który ma radosny i ekscytujący charakter, a y niebieski postrzegał jako kolor melancholijny i uspokajający. Podkreślał, że kolory są postrzegane subiektywnie i ich odbiór może się różnić w zależności od kontekstu i indywidualnych doświadczeń. Dla mnie kolory to w ogóle niesamowity temat i naprawdę nie wiem dlaczego brak mi odwagi, żeby ubierać się kolorowo, jak rajski ptak. To też ciekawe – interakcja koloru i norm społecznych. To przyznaj, ubierasz się w mocje konkretne kolory? Czarna kawa da Miłki https://buycoffee.to/dziennik.zmian…
 
Kobiety z Kiedyś odcinek 10 - zarobki, czyli o finansach i o życiowej finezji Bo trzeba było dysponować taką życiową finezją ,żeby żyć w poczuciem pewnego dobrobytu w tych biednych przecież czasach, w epoce szarego PRL-u. Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian Nie było to łatwe dla kobiet pracujących naukowo i domowo, wychowujących dzieci, budujących ten świat z którego jesteśmy zatem kasa… tak, były wtedy kasy dźwięczące i liczydła. Takie duże, drewniane. Piękne. Przy okazji można się zastanowić się nad byciem bogatym i biednym w owym czasie, nad niedoborowością i kreatywnością - to mocno dotyczyły tamtych kobiet. Powroty do świata kiedyś czasem pchnąć smakowicie, a czasem uwierają jak przyciasne buty. Zaś opowieść snują wspólnie: moja Mama Elżbieta Malzahn wówczas pani naukowiec robiąca karierę w Białowieży, żona pana leśnika, gospodyni, i Ewa Pirożnikow, która wraz z rodzicami mieszkała w Zwierzyńcu - z niezwykłymi rodzicami zaznaczam - można zajrzeć do siódmego odcinka cyklu - zatytułowanego Pani Zosia ze Zwierzyńca. Ewa teraz ma duży dorobek naukowy, ale wtedy o tym i innym dorobku jeszcze nie było mowy. Warto przywołać też takie społeczne tło - otóż w epoce PRL-u bardzo podstawowych towarów podlegało reglamentacji. Na kartki sprzedawano między innymi benzynę i proszek do prania, cukier, wódka. puste półki w sklepach - to był norma Sprawdziłam też, że pensja w czasach gierkowskich kształtowała się podobnie jak obecnie. Ale inne były ceny, np. żywność była około trzykrotnie droższa niż teraz. i ważna rzecz: z zasady pracownicy umysłowi zarabiali mniej niż wykwalifikowani robotnicy. Na wyższe zarobki mogli liczyć ludzie na kierowniczych stanowiskach, a te uzyskiwało się po linii partyjnej. ceny (za publikacją w Pulsie Biznesu) 1 kg schabu 1970 r. - 66 zł, 1 jajko kurze 1970 r. - 2,70 zł. Nabiał: 1 kg margaryny 1970 r. - 34 zł, 250 g masła 1970 r. - 9 zł, 1 litr mleka 1970 r. - 3,30 zł. Coś słodkiego: 1 kg cukru 1970 r. - 2,70 zł, Tabliczka czekolady 1970 r. - 19 zł, lizak kogucik 1965 r. - 45 gr, kawałek ciasta tortowego w cukierni 1969 r. – 2 zł. płaszcz prochowiec 600 zł, pralka 1900 - 2200 zł, Litr benzyny 1970 r. - 6,50 zł, A jak to wyglądało w Białowieży? Pewnie różnie. Ale jak wszędzie wtedy, między ludźmi nie było dużych różnic w dochodach, nie tak jak teraz i może to właśnie generowało wspieranie się w kręgu rodzinnym, czy w kręgach zawodowym. Było w miarę dobrze, gdy w rodzinie dwie osoby pracowały, tak to wyglądało u moich rodziców. W tamtym okresie lansowano model kobiety-gospodyni domowej, którą uszczęśliwia nie tyle sukces odnoszony w pracy zawodowej, ile praca na rzecz rodziny. Liga Kobiet oraz związane z nią organizacje promowały wizerunek kobiety spełniającej się przede wszystkim w sferze prywatnej. Sławomira Walczewska, analizując temat naukowe operuje pojęciami „matriarchat domowy” i „matka gastronomiczna”. W czasie realnego socjalizmu szczególnego znaczenia nabrała koncepcja matriarchatu domowego, który odwołuje się do rozpowszechnionego wśród kobiet przekonania, że mają one nad mężczyznami władzę, skrytą i niezauważalną. Wg. Walczewskiej, matriarchat domowy "jest pewnym uniwersalnym, w dużej mierze niezależnym od kontekstów kulturowych, przepisem na poprawienie przez kobiety swojej pozycji wobec mężczyzn lub choćby poprawienie sobie samopoczucia w relacji z płcią przeciwną”. W wielu polskich rodzinach kobieta-matka sprawowała taką władzę nad resztą rodziny. A władza ta była w istotny sposób związana z jedzeniem. Matka gastronomiczna broniąca dostępu do kuchni rzadko prosiła o pomoc, uzależniając rodzinę od własnych działań. Niestety przekonanie kobiet o sprawowaniu niewidocznej władzy nad mężczyznami miało jedynie charakter kompensacyjny lub życzeniowy. Ech…. S. Walczewska, Damy, rycerze, feministki. Kobiecy dyskurs emancypacyjny w Polsce, Kraków: eFKa 1999, s. 164. muz. https://www.purple-planet.com/tracks/fat-cartoon-jazz- freesound.org…
 
Pora na Szeptuchy z Białorusi cz. 6, będzie o mocach i ile to niby kosztuje, o spotkaniu z publicznością i szeptaniu bez świadków. Kawa dla Miłki https://buycoffee.to/dziennik.zmian dziękuję! Szeptanie ma bardzo dużo aspektów. Skupimy się na sztuce uzdrawiania, ale przecież kulturowo szepcze się o rzeczach wstydliwych, jest też powiedzenie: "dzieci i ryby głosu nie mają" - też sugeruje, że dzieci mają rozmawiać przy dorosłych szeptem, żeby nie przeszkadzać. Szept - to skojarzenie z zabawą w "głuchy telefon" gdy informacja wyjściowa, przechodząc od ucha do ucha - w finale nie przypomina samej siebie. Szept... to kiedy się nim posługujemy na co dzień? Chociażby wtedy, gdy chcemy uśpić dziecko, lub nie obudzić domownika, lub wchodzimy do świątyni (jakiejkolwiek) i tam głośno może mówić tylko wyznaczona osoba. I to podczas ceremonii. Szept ma być oznaką szacunku Ach te wszystkie szeptania.... W tym odcinku - nie szepczemy o szeptach, wręcz przeciwnie! Ale zaszepcze przez moment szeptucha Antonowna i nasza podlaska szeptucha Ela Kuc…
 
Śpię dla śnienia. to w snach prowadzę alternatywne życie, którego pamięć pozwala mi przekraczać bariery logiki w realu, oczywiście bez przesady, ale mam pamięć światów, które sprawiają, że życie, to ludzkie liniowe ma dla mnie kilka innych wymiarów. Przeżywam sny tak samo mono jak wydarzenia w rzeczywistości namacalnej. namierzam tematy w snach, wspierające rozumienie tego, co poza snami. Nie zatracam się. Ale mam szacunek do śnienia. dlatego słucham uważnie porad dotyczących zdrowego snu, zawsze to pomocne. I wreszcie - niechże to wybrzmi: nie ma obowiązku wycisksana siódmych i piętnastych potów na siłowni. Najważniejszy, najskuteczniejszy jest ruch ktory lubimy. uwielbiam to zdanie. naprawde. A wracając do snów: Carlos Castaneda sztuka śnienia pisał: "Śnienia można tylko doświadczyć. Śnienie to nie to samo, co mieć sny. Nie jest to również sen na jawie ani wyrażanie życzeń, ani też wyobraźnia. Poprzez śnienie możemy postrzegać inne światy, które, rzecz jasna, możemy opisać, ale nie możemy opisać tego, co pozwala nam je postrzegać. Możemy jednak czuć, jak śnienie otwiera dla nas te inne wymiary. Śnienie wydaje się wrażeniem – procesem w naszym ciele, świadomością w naszym umyśle. W trakcie swoich ogólnych nauk don Juan dokładnie wyjaśniał mi zasady, przesłanki i ćwiczenia w sztuce śnienia. Jego nauki dzieliły się na dwie części. Pierwsza dotyczyła procedur śnienia, a druga czysto abstrakcyjnych objaśnień tych procedur." Więc przywróć snom ich ważne miejsce w codzienności. poczesne miejsce, choć brzmie reatro, ale mi pasuje. to powtórzę: przywróć snom ich poczesne miejsce w twojej codzienności! To szalenie poetycki proces, ale w równie szalenie konkretnym wymiarze. https://buycoffee.to/dziennik.zmian…
 
Dla niektórych miejsce wybawienie od bólu, choroby, zamartwiania się, gdzie pacjent, zostaje poskładany, poleczony, wraca do domu. Pamięta troskę lekarza prowadzącego i kiepskie, ale regularne jedzenie. Dla innych - przedsionek jakiegoś takiego ludzkiego piekła przepełnione sale, warczące pielęgniarki, nieuchwytny lekarz, czekania na diagnozę, czekanie na zastrzyk, czekanie na rehabilitanta. Kiepskie jedzenie, pokrzykują panie salowe, a w tym szpitalu, który mam na myśli, ale go palcem nie pokażę przecież - takie swojskie uprzedmiotowienie człowieka trafiasz tu i nie masz nic do gadania i tracisz też płeć i tracisz coś, co można nazwać społecznym ogniwem. Jest ciałem w pidżamie. I ludzie zwracają się bezosobowo do ciała Za oknami upalne lato, 32 stopnie, w salach - chyba więcej, bo nie ma wiatraczka, nie ma klimatyzacji, a starszym paniom przeszkadza przeciąg, jakiekolwiek otwarcie drzwi... No nie ma dyskusji. Na korytarzach, głośne kroki, szumy rozmów rozchodzą się w tym upale leniwą, powolną falą dźwiękową. I tak dzień w dzień. Nie ma telewizora, żeby zmienił ten szum w medialną sieczkę, ale jest z raz dziennie taki fałszywy alarm. Oczywiście są różne szpitale, są różne oddziały w tym samym szpitalu, Tuż obok może być klimatyzacja, może być miła atmosfera, dostęp do tego, co pozwala walczyć z nudą, oderwać się od smutnych myśli. Ale dla szpitalnych długodystansowców, wrażliwych na tzw.środowisko ludzkie — surowy szpital to dzienno nocny koszmar. Ciało może i się składa w przewidywalną całość, ale psychika się długo może nie składać w całość. A człowiek to te dwa elementy — ciało i duch (czyli m in strefa psyche), a nie jeden wybrany za pomocą tajemnego przełącznika. Zastanawiałam się z koleżanką Katarzyną, jak to musiałoby być zorganizowane, żeby zwykły człowiek czuł, naprawę całościowo czuł, jest w dobrych rękach, że jest zauważalny, że wszystko będzie dobrze. Dla jego psychicznej równowagi, dla komfortu, w którym się rodzi i rośnie, dojrzewa — nadzieja.…
 
Nowoczesność wkroczyła do polskiej wsi. Szeptucha z Pratulina na Podlasiu, reprezentuje nowoczesność, która mediów się nie boi. Prawdziwie leczy i wpiera potrzebujących, sąsiedzi się jej trochę boją, ksiądz nie mówił dzień dobry, ale już mówi. Szeptuchę odwiedzają fotografowie – zatrzymanie w kadrze prasterej tradycji – oto cel ich wizyty. Ale gdy tylko zapadnie zmierzch, to, co będą pamiętać, to nie świetne kadrowania, to nie zręczne pozowania – zauważą gęstość mroku, w którym prawdziwa, a nie wirtualna świeca – kładzie delikatny blask na tajemnicy, która światła flesza się nie boi, która lat nie liczy, lecz rozlicza ludzki porządek i ludzki chaos na splątanych liniach życia. Szeptcha z Pratulina rozumie, szeptucha z Pratulina porządkuje wewnętrzne światy, a tego się nie da sfotografować. dwa piękne zdjęcia - fot. Marek Zubik @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chillout Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian…
 
Szept może działać kojąco na układ nerwowy, pomagając w redukcji poziomu stresu i lęku. Dźwięki o niskiej intensywności, takie jak szept, mogą stymulować produkcję hormonów relaksacyjnych, takich jak oksytocyna ASMR to zjawisko, w którym pewne dźwięki, w tym szept, wywołują przyjemne mrowienie na skórze, zazwyczaj na głowie, Istnieją Szeptane medytacje: prowadzące do głębokiego relaksu. Szeptem można prowadzić kogoś przez wizualizacje, aby stworzyć spokojne, rekreacyjne obrazy w umyśle. Szept może aktywować układ przywspółczulny, który jest odpowiedzialny za odpoczynek i regenerację organizmu. To może prowadzić do obniżenia ciśnienia krwi i spowolnienia tętna. Szept ma moc. Świat szeptuch tutaj, w Polsce zalicza swój zmierzch, ale naprawdę - wciąż się rodzą i wciąż odkrywają w sobie niestandardowe talenty rożni ludzie. I są gotowi wspierać innych. Widzę to tak: tradycja trochę przygaśnie, ale na to miejsce wejdą inne procesy prowadzone przez osoby, których możliwości rozumienia funkcjonowania człowieka są wyjątkowe i wyprzedzają swój czas. Będą czerpać wiedzę z siebie, z pamięci komórkowej, z DNA, z historii nie tylko naszej cywilizacji. Ta planeta ma w sobie wciąż więcej tajemnic do odkrycia niż nam się teraz wydaje. A Białoruskie szeptuchy cóż - wciąż będą pomagać tam, gdzie inne sposoby się nie sprawdzą. Tego jestem pewna. Rozmawiały: Miłka Malzahn i Ula Dąbrowska. efekty: Mystery loop made in FL Studio / Mystery Peaks FoolBoyMedia / This sound is part of the pack Dark Music / X3nus z Freesound…
 
Szeptuchy z Białorusi cz. 4, czyli kolejna odsłona relacji z intrygującej wyprawy. To w ogóle niesamowite, że istnieje tradycja, pewien schemat, wiedza - przy użyciu której od wieków (bo to akurat wiadomo) jeden, utalentowany człowiek pomaga drugiemu. Ten drugi przychodzi w potrzebnie, w bólu swoim, różnego rodzaju, a szeptucha, czy szeptuch – pochylają się nad przybyszem, żeby wyszeptać modlitwę, która moc prostowania ścieżek, uzdrawiania. Dają też rady. Bardzo życiowe, bo nie są młode znają się na rzeczy. ***Talent wprowadzania harmonii w to, co jest chaosem, chorobą - nie ma cennika. Jest darem. W procesach tego typu zmian, życiowych zwrotów akcji nie ma linearnego myślenia - jest przekraczanie powszechnie obowiązującej logiki, przyjętych przez jakieś ogół zasad – a to w imię niesienia pomocy, poczucia ulgi, nadziei. To w tej pozytywnej odsłonie procesów. Myśmy miały szczęście do takich szeptuch i pana szeptuna – spotkanych na Białorusi, którzy byli właśnie tacy – nieśli pomoc, przynosili ulgę, dawali nadzieję i byli otwarci na ludzi.Samo w sobie ten gest, ten ruch od człowieka do człowieka jest piękny i cóz… starożytny. Bo uzdrawiacze,na całym świecie korzystają z pewnej matrycy, którą może wyjaśnić fizyka falowa oraz z sekwencji zależności porządku o którym filozof fizyk twierdził , że jest ukryty (toria całości i ukrytego porządku) . Ale o tym – przy innej okazji, bo teraz pora na ostatni fragment rozmowy mojej i Uli Dąbrowskiej. Nasze powyjazdowe refleksje nagrane zostały w 2019 roku, Odwiedziłyśmy wtedy kilka miejsc na Białorusi. ***Szept, to fala dźwiękowa, ma zaledwie 20 decybeli, ale rezonowana przez osobę czyniącą w polu osoby potrzebującej zmian (nazwijmy to - we wzajemnej obecności), staje się pięknym i czułym narzędziem. Swoją drogą proszę zauważyć popularność filmów i nagrań ASMR.przypadek? Nie sądzę… :) Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/wzgodzieznatura…
 
🌍 Krajobraz - geograficzny i symboliczny 🌍 Krajobraz, zarówno ten geograficzny (ukształtowanie terenu, roślinność, zbiorniki wodne), jak i symboliczny, kulturowy, zmienia się w zależności od momentu życia, w którym na niego patrzymy. Czy znacie to uczucie, gdy odwiedzacie dawno niewidziane miejsce i wszystko wydaje się inne? To przykład łącznia danych geograficznych i symbolicznych. A przy okazji - takie podróże mogą być zdradliwe :). Owszem, bywają krajobrazy “na całe życie”, ale nie każdy ma to szczęście, by na taki trafić. Możemy mieć w sobie kilka krajobrazów i budować konstrukcje z ich warstw. Pamiętajmy, że ten najstarszy krajobraz zawsze jest gdzieś pod spodem. Dlatego zwracajmy uwagę na krajobraz, który mamy dziś do dyspozycji. To naprawdę ważne! https://youtube.com/shorts/8BlKvtcURio?feature=share…
 
Białoruś, tuż przy granicy z Polską wydała nam się w 2019 roku, spokojna, zaniedbana, ale atrakcyjna dla podróżujących, którzy mieli konkretny cel . My zaś wyruszyłyśmy na spotkanie z szeptuchami - cel nad celami! ;) Pukałyśmy do ich drzwi, trochę w ciemno, bez zapowiedzi, bez precyzyjnych adresów, po prostu z drogi, a one nam otwierały.. Bertrand Russell brytyjski filozof, logik, matematyk, działacz społeczny i eseista i Laureat literackiej Nagrody Nobla w 1950 roku powiedział: "Świat pełen jest magicznych rzeczy, czekających aż wyostrzy nam się rozum". O tym wyostrzonym rozumie jeszcze opowiem, a tymczasem z Ulą Dąbrowską relacjonujemy wydarzenia z 2019 roku, na gorąco, bo po powrocie usiadłyśmy do mikrofonu. Chciałyśmy też zwrócić uwagę na to, że nie warto zamykać wiedzy o szeptaniu w jakiś wąskich ramach. Ten wniosek pojawił nam się zaraz po powrocie i wciąż jest bardzo aktualny. Można oczywiście przyglądać się temu zjawisku przez filtr socjologiczny, etnograficzny, Etno muzyczny, bo szeptanie to praca z dźwiękiem także - ale dla każdego zetknięcie się z szeptuchą, skorzystanie z jej możliwości - to inna jakość. I to także zależy od osobowości i temperamentu szepczącej. A nie od rodzaju ceremonii czy od użytych narzędzi. Wszyscy widzimy, że sztuka szeptania odchodzi, ale zasada która stanowi rdzeń tego sposobu uzdrawiania wciąż jest aktywna. O tym – innym razem. Tymczasem szykuję kolejny odcinek naszej relacji ze spotkań z białoruskimi szeptuchami.... Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/wzgodzieznatura…
 
Hej, nie trać wyobraźni, bo... to wytrych jest do wielu drzwi. Nie trać, bo jest użyteczna na maksa. Nie trać, bo pozwala Ci tworzyć Twój świat. A raczej - Twoje światy ;) *** Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian Wyobraźnia Mam w sobie protest, gdy słyszę takie lekko pogardliwe: „no tylko sobie nie wyobrażaj”, albo: „ten to ma bujną wyobraźnię”, ale z drugiej strony niejedna fascynująca rozmowa zaczyna się od: wyobraź sobie że… Bo bez wyobraźni nie da się funkcjonować To nie tyko nasza wycieczka-ucieczka, to nasza strategia, nasze okno na inne światy, nasze poszerzenie ludzkiego biosu, wsparcie systemu operacyjnego. Nie ma wynalazku, nie ma zobowiązania, życiowego problemu bez uruchomienia tej strefy! A społecznie, tak bardzo mocy wyobraźni nie ufamy. Dlaczego? W ramach zadbania o wyobraźnię – trzeba ćwiczyć, żeby ćwiczyć – trzeba czytać, bo to jest rodzaj magii, która z czarnych znaczków prezentowanych na białym te – tworzy w naszej głowie obrazy, a w całym ciele - emocje. Realnie. Najbardziej realnie. No, w każdym razie zasilanie wyobraźni to podstawa bycia w świecie. – Albert Einstein podobno powiedział tak: Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona. Każdy ma wyobraźnię, chociaż istnieją duże różnice między nami i sposobami na korzystanie z wyobraźni. Jedni wyobraźnię mają obfitszą, inni skuteczniejszą, jeszcze inni żywszą. Kluczem jest użyteczność. To praktycznej strony używania wyobraźni zawsze mocno namawiam. ale teraz o warsztatach, które odbyły się jak co roku , podczas festiwalu Góry Literatury w Nowej Rudzie. Żeby się dostać do grona warsztatowców, trzeba było napisać opowiadanie na zadany temat, nad pomysłem i realizacją tej części wydarzeń – czuwa poeta, prozaik, krytyk literacki, literaturoznawca, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego. Karol Maliszewski. Ja zaś pracuję z pisarzami wpływając, mam nadzieję, na kreatywność związaną z mediami. Bo relacja pisarz- media to tez niełatwa sztuka i wymaga sporej dawki wyobraźni. I przekraczania logiki wydarzeń... niekiedy. Zatem – poprosiłam pisarki biorące w tym roku udział w tych zajęciach i przekroczenie linii czasowej i wyobrażenie sobie, że ich książka, nad którą myślą, pracują, czy której zarys noszą dopiero w sercu – pojawiła się przed nimi i żeby ją światu przedstawiły I tak się stało. Opowiadają: Joanna Strzałko Żaneta Pawlik Marta Kot Zofia Sawicka Jeszcze o nich usłyszymy więcej! :) muzyka purple-music.com Filmy motionstock z serwisu Pixabay https://www.pexels.com/pl-pl/szukaj/videos/ksi%C4%85%C5%BCki/ Film autorstwa Melissa Cofie: https://www.pexels.com/pl-pl/video/staroswiecki-muzyka-retro-mikrofon-6919244/ https://www.pexels.com/pl-pl @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/wzgodzieznatura…
 
Przywołujemy szeptuchy z Białorusi i jest też jeden pan Szeptun, to cz. 2, w której opowiadamy ja i Urszula Dąbrowska. *** W 2019 roku pojechałyśmy na Białoruś, dwa razy. Miałyśmy wizę na pas przygraniczny, miałyśmy ze dwa kontakty, które mogły nas doprowadzić do Szeptuch. I doprowadziły. I zdarzyło się dużo więcej. Rozmawiałyśmy, słuchałyśmy ludzi, na sobie sprawdzałyśmy to, co wymyśliłyśmy i w sprawach szeptań byłyśmy informowane, przyjmowane , uzdrawiane. Zaraz po powrocie nagrałyśmy taką rozmowę, która miała nam pomóc zatrzymać tę atmosferę choć na chwilę, bo przecież miałyśmy wrócić do naszych Szeptuch, dokończyć te wyjątkowe prywatne badania terenowe. Ale zaczęła gęstnieć polityczna atmosfera coraz bardziej i bardziej, i już nie mogłyśmy wyruszyć na kolejną wyprawę. Pozostała garść refleksji, wrażeń, odkryć oraz enigmatyczne zapisy robione telefonem. Mam takie poczucie, że tamten świat po drugiej stronie granicy już odszedł, i że nikt tak serdecznie, niepolitycznie, kameralnie nie towarzyszył temu procesowi; że teraz jest tam bardzo inaczej, że zrobiłyśmy ostatni rekonesans, przyjmując ich wspomnienia, porady, wzruszenia – z pełną otwartością i zaufaniem w lepsze jutro, w poszerzanie rozumienia rzeczywistości. Z zaufaniem, ze przed nami kolejne spotkania... **** Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian muz. purple-planet.com @milka.malzahn…
 
Poznałyśmy fantastyczne Szeptuchy z Białorusi. Były to nasze prywatne, lokalne i kameralne badania terenowe. Z 2019 roku. Tyle potrzebowałyśmy czasu, żeby uznać, że tam teraz nie wrócimy, że nie poznamy całej historii spotkanych przez nas kobiet i jednego Pana Szeptuna. https://buycoffee.to/dziennik.zmian Tęskniłyśmy długo, nie pisałyśmy i nie publikowałyśmy niczego, czekając na możliwość dokończenia rozmów i stworzenia solidnej relacji. Cóż... na razie zatem - decydujemy przedstawić to, co udało nam się pojąć i jakoś utrwalić. *** Dawno, ale i nie tak dawno temu, jeszcze przed wojną, tą niedaleką, podpisano umowę o ruchu turystycznym między Białorusią a Polską. Można było w miarę szybko dostać wizę obowiązującą w pasie granicznym Białorusi. Czym prędzej z Ulą skorzystałyśmy, bo z Białorusią nigdy nie wiadomo i taka okazja mogła się nie trafić. I się nie trafiła. A chciałyśmy bardzo porozmawiać z szeptuchami, po tamtej stronie granicy. To miał być temat reportażu, może książki, tak czy siak chciałyśmy zrobić dokumentacje , sprawdzić czym różnią się , jeśli się różnią - podlaskie szeptuchy i tamtejsze. I, uprzedzę fakty, dotąd nic nie zostało opublikowane, żadne zdjęcie, żadna relacja, bo miałyśmy nadzieję na kontynuację tej przygody. A teraz – mamy mniejszą nadzieję, zatem ponieważ zaraz po przyjedzie, to był 2019, nagrałyśmy rozmowę o tej wyprawie. Nie na podcast, bo wtedy nie myślałam nawet o podcastach. Ot, tak, nagrałyśmy na wszelki wypadek, ewentualnie jako część dokumentacji. Byłyśmy przekonane, że wrócimy do naszych szeptuch i do pana szeptuna. Bo to były niesamowite spotkania. Takie rozpoczęte opowieści. Nie zakończone. Niestety. I z powodu tego „niestety” wyciągnęła z szuflady zapisy naszej rozmowy. Będą to cztery odcinki.…
 
Drogi, rozdroża, skrzyżowania, różne ścieżki, trasy na przełaj i na skróty - wymagają sztuki podejmowania decyzji. To w którą stronę? Załóż proszę, że wybór nie jest po prostu wykluczeniem innej opcji, na zawsze, na konieczność. Jest po prostu ustaleniem kierunku. Czymś łagodnym i naturalnym. To tak, jak z podziwianiem krajobrazu: automatycznie zwracamy się twarzą w stronę pięknego widoku, patrzymy w otwarciu, w zachwycie. Piękno jest harmonijne i łagodne. Tak dokonuje się wyboru. Podejmuj decyzje kierując się pięknem. Tym szeroko pojętym, tym głęboko odczutym.…
 
Rzym przez pryzmat intymny, niemalże. Patrzę na Rzym przez pryzmat lekcji historii. Nieuniknione w towarzystwie starożytnych kolumn, murów, budowli, wszelki pozostałości. Wciąż działającego głównego akweduktu, dzięki któremu źródlana woda dostępna jest w centrum, lecąc z pięknych, żeliwnych hydrantów. Patrzę na Rzym przez pryzmat temperatur latem, gdy w czerwcu zwykłe 37 st. Celsjusza wyłącza zwoje mózgowe. Zawieszam się równolegle z przegrzanym telefonem. I wtedy jest jedna sensowna rada – wyprawa do Ostii, dzielnicy Rzymu leżącej nad Morzem Tyrreńskim. Wsiada się wtedy w pociąg. Klimatyzowany. I kołysze się delikatnie, sunąc co celu. Morze łaskawe chętnie przyjmuje rozgrzane ciała, chłodzi, przynosi rozrywkę. Patrzę na Rzym przez pryzmat potraw, które nad morzem pachną słono, są wykwintne w swojej prostocie i można jeść w miejscach przewiewnych i w miarę cichych. W mieście – je się jakże smacznie i jest jakże głodno. Słuchanie miasta przez pryzmat natężenia dźwięków - wrażliwych nierzymian może doprowadzić do szału. Patrzę na Rzym przez pryzmat tłumu, który przepływa przez miasto, arteriami szlaków turystycznych, drugim obiegiem rzymskiego życia. Patrzę na Rzym przez pryzmat kościołów i bazylik, miejsc względnej ciszy i zadumy, nie tylko religijnej. Sztuka jest tu. I wędrówka w czasie jest tu Patrzę na Rzym przez pryzmat ciszy w Term Krakalli, monumentalnych łaźni z III i tak trudnych do wyobrażenia sobie momentu ich świetności. W upale - tylko mewy pędzą z jednego krańca ruin na drugi, ludzie stoją oddychając ciężko, szukają cienia i odpoczywają w każdym zadaszonym fragmencie . Była woda. Były baseny. Było starożytne spa dla 10 tysięcy ludzi. Jest spiekota, pustka, zatrzymanie. Patrzę na Rzym przez pryzmat swoich potrzeb, kilkudniowego wypadu, w którym nie zmieści się żaden ambitny plan, przez zmęczenie moim miastem patrzę, przez potrzebę egzotyki patrzę, przez to wybicie się z mojego rytmu i wpadnięcie w rzymski rytm. Patrzę na Rzym przez pryzmat nocy, gdy taksówka wiezie mnie na lotnisko. Zapada kurtyna. Rzym może się dla mnie nie powtórzyć już nigdy. Biorę to pod uwagę. A ty? Czy dla Ciebie wszystko dogi prowadzą do Rzymu? P.S. Niemieccy eksperci z grupy Moovel Lab postanowili sprawdzić aktualność powiedzenia z czasów starożytnych twierdzącego, że „wszystkie drogi prowadzą to Rzymu”. Wynik eksperymentu jest jednoznaczny – stwierdzenie jest przestarzałe. Do stolicy Włoch obecnie prowadzi niecałe 500 tys. dróg na naszym kontynencie. mit co prawda nie jest potwierdzony ale pokazuje starożytną potęgę Rzymskiego Cesarstwa. Zbudowało ono sieć drogową, gdzie naprawdę z każdego ówczesnego miasta można było dojechać do stolicy. Przy czym współcześnie Eksperci zauważyli jednak, że miasto o nazwie Rzym można znaleźć na każdym kontynencie. Co za czasy! Kawa dla Autorki https://buycoffee.to/dziennik.zmian Muz. Purple-music, scenografia dźwiękowa – Miłka +freesound, oraz zdjęcia - Miłka…
 
Kolejną opowieść cyklu Kobiety z Kiedyś 9. - Miłość, Miasto, Białowieża - dedykuję wszystkim tym, którzy porzucili wygodne duże miasto, na rzecz mniej wygodnej małej wsi. Nie tylko teraz, ale i wczasach przedinternetowych i archaicznych transportowo. Nie, nie będzie to rzecz o puszczy, lecz popatrzymy y na wieś, na Białowieżę z innej trochę perspektywy. W centrum opowieści - Kobita z Kiedyś, - Urszula Niedzielska ale okoliczności, w takiej szerszej perspektywie w jakich spędzała swoje białowieskie życie też mają znaczenie. Aha i nie, nie będzie o Simonie Kossak, chociaż pojawia się tutaj, bo była częścią tego towarzyskiego świata, który powstał po kilku takich przeprowadzkach z miast na tę konkretną wieś W Białowieży do nie było nic nowego, przed wojną przyjezdni to byli urzędnicy lasów państwowych, czy zarządzający firmami zajmujących się pozyskiwaniem drewna. przyjeżdżali robotnicy sezonowi, więc pełna była tzw. obcych. Czasy powojenne – to inny etap, ale Białowieża nadal miała spory potencjał do odkrycia i kilka atutów dla tzw. wówczas inteligencji pracującej. Dlatego przyjeżdżali tu miastowi i zostawali. Tak jak np. moi rodzice, którzy wylądowali tu z Żyrardowie, po ukończeniu warszawskich studiów, pod koniec lat 60 tych. To dlatego ten szlak warszawsko – białowieski przecierali kolejni przybysze i przybyszki. I nie zawsze chodziło o zachwyty nad puszczą. Jak Kobiety z teraz – poradzą sobie z aktualnymi zawirowaniami białowieskimi nie wiadomo, ale to Kobiety z Kiedyś zbudowały koloryt tego naszego świata. Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian…
 
Żubr story - to impresja, w której ten stwór z krawędzi światów przypomina, że historia toczy się dziwnymi ścieżkami. I przez zaskakujące gęstwiny. I bywa sprawą polityczną, bo 1. Białowieża jest strefą buforową. Nieustannie. A teraz , na jakieś czas - ustawowo. Zakazem przebywania ma być objęte — jak oficjalnie wymieniono — część Białowieży i niektóre szlaki turystyczne w parku. Projekt rozporządzenia MSWiA wywołuje obawy samorządowców i wszystkich, którzy żyją z turystyki, ale ten niepokój pewnie niewiele zmieni. 2. żubr był politycznym wabikiem dla przedwojennych, polujących prominentów 3. reprezentował onegdaj moc i sprawczość carów rosyjskich 4. a naziści próbowali stworzyć mu konkurencję na tych terenach - dzikiego pra-pra-tura! 5. różne rządy i wielkie formy powołują się na jego wizerunek. Żubr jako gatunek już raz wyginął. A jednak przetrwał. Czy to nie daje do myślania hm? :) ***Żubr jest niezbędny nam, ludziom, głównie kulturowo, bo już raz żubr wyginął. I gatunek odtworzono. Widocznie bez żubra ani rusz i już. Żubrów jest coraz więcej, a choć są Genetycznie modyfikowane - - żubr niby stary, a jednak nowy. Jakie to .. współczesne, prawda?Kiedy żubry wytrzebione to oczywiście dało się żyć bez żubra, ale co to za ubogie życie było. Bo żubr to symbol dostatku. Między innymi i samo patrzenie na żubra robi dobrze. Inaczej by tylu ludzi nie jeździło do puszczy białowieskiej i w innej miejsca, żeby stanąć wobec tego cudu przyrody. oko w oko. Mniej więcej. Przypominam, że nie podchodzi się do dzikiego zwierza za blisko. napraw jest dziki . I całkiem zwinny. Czasem widzę, jak turyści w tym temacie są bezrefleksyjni, idą na żubra jak w transie. Różne historie się z tego biorą ale - dziś pochylam się nad żubrem, bo znowu Białowieża zostaje zamknięta dla turystów (mamy czerwiec 2024) bo wieś tę ponowną izolację zniesie pewnie źle, bo ileż można? A żubry cóż… pewnie da sobie radę. Może warto się do wielkiego żubrzego ducha zgłosić po poradę? onegdaj Ludzie przypisywali mu magiczne właściwości i szanowali go jako ducha lasu. I słusznie.Wizerunek żubra często pojawiał się na herbach, flagach i pieczęciach. Był symbolem siły, niezależności - i słusznieŻubr zdobił monety, banknoty i znaczki pocztowe. Widać ważny był i ważny jest i słuszne, bo także z estetycznego punktu widzenia, bo żubr to majestat. Nawet ten nieco mniejszy żubrNa hasło żubr, od razu myślimy - Puszcza białowieska. I to jest ze wszech miar słuszne. Bo to tutaj zaczęła się i trwa nadal Odbudowa gatunku żubra. była niezwykłym sukcesem genetycznym a tzw restytucja żubra na terenach puszczy i jego ocalenie od zagłady rozpoczęły się 90 lat temu, a rezerwat pokazowy żubrów w Białowieży był pierwszym krokiem w tym procesie.wtedy wyglądał całkiem inaczej. Potem powstał nowy, w latach 80 chyba, tamten dobrze pamiętam i dzisiejsza wersje pokazowego rezerwatu żubrów jest powszechni znana. Ale chciałam powiedzieć, że siedziba jaką dostały żubry w Kopnej Górze, niedaleko Supraśla to mistrzostwo świataZubrom tam jest dobrze i turystom też naprawdę nie najgorzej. Można podziwiać można zrobić sobie piknik, można zadumać się nad historią. to ostatnie to akurat mi się przytrafiło bo kiedy myślę o tym, że w 1924 roku do Polski trafiły pierwsze pary żubrów, a w 1929 roku polski rząd sfinansował dalsze działania, które zakończyły się białowieskim sukcesem. to nie chce mi się wierzyć. Tak wielkie mam wrażenie że “żubry tu była zawsze” Nie zawsze. w 1929 r. jako pierwsze przywiezione zostały do Białowieży – pochodzący z Danii – żubrobizon Kobold i pochodzący z Niemiec – samiec Borusse, mający według niektórych źródeł domieszkę krwi żubra kaukaskiego…
 
Brzmienie dmuchawca - czyli Jak brzmi dmuchawiec? Dzień z wierszem nr.1 - to propozycja dla zabieganych, uziemionych, ale tęskniących za lotem w piękno. Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Ma swój zapach. Kilka, kilkanaście współbrzmiących komponentów tworzy mój i Twój interwał w czasie. Jesteś twórcą swojego brzmienia. Jesteś w samym środku tego dmuchawca składającego się z osobistych nut. *** Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Twoje serce wybija rytm, a Twoje codzienne, małe decyzje snują jedyną w swoim rodzaju melodię. Czy na pewno nucisz siebie? Czy się starasz, by w tę kompozycję nie wplotła się niepasująca, nieosobista nuta? *** Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Tworzysz najmniejszy nawet aspekt kompozycji, która opowiada to życie, ale… czy starannie dobierasz instrumenty, czy pozwalasz wnikać w obcym melodiom w twój utwór, plagiatujesz inne opowieści, czy dajesz się zwieść modom, namowom, iluzjom, szukasz inspiracji nie-w-sobie? **** Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Fala dźwięku, na który składa się także szum Twojej krwi, strzelanie w kolanie, bicie serce, intensywność myśli -ta fala niesie Cię dalej, do ludzi, w kosmos. Twoje brzmienie współgra z miejscem, (albo nie), z człowiekiem z którym akurat rozmawiasz (albo nie), z zadaniem, które wykonujesz, (albo nie). Uważnie sprawdzaj, czy wszystko, co Cię otacza gra z tobą, dla ciebie, w tobie i brzmi dobrze. *** Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Jesteś w samym środku tego dmuchawca składającego się z nut. Jego kwiatki przekształcają się w nasiona na białych nitkach zaopatrzonych w latawiec. Wystarczy dmuchnąć i dmuchawiec rozlatuje się na setki pojedynczych latawców, które szybują z wiatrem. Tak, Twój oddech jest tym dmuchnięciem, które niesie Cię w świat. Tak, codziennie emitujesz siebie, wybrzmiewasz, lądujesz każdym małym latawcem na wcale nie tak wielkiej Ziemi. Osobiście dotykasz całego świata. Oddychaj, oddychaj spokojnie. Skup się na tej wyjątkowej melodii. Jesteś w samym środku dmuchawca składającego się z osobistych nut. @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn…
 
Podobno prostota jest siłą, a labirynt jak życie jest. To więcej niż lokalna atrakcja. No i pięknie. Czas wyruszyć z miejsca. Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian Mam szacunek do labiryntu. Jako metafory przede wszystkim, bo nie miałam zbyt wielu kontaktów z labiryntami. Znam ten z katedry z Chartres, z widzenia – bo mnie nie wpuszczono bliżej. Znam ten z Białowieży, bo to przygoda, która może być spacerem lub głębokim przeżyciem wpływającym psyche, lub magiczną relacją z zakrętami i zmyłkami. Tymczasem motyw labiryntu to naprawdę wiekowa kwestia. W kulturze europejskiej - obecny od tysięcy lat. A w nieeuropejskiej - jeszcze dawniej. Na naszym podwórku można sięgnąć choćby po grecki mit o labiryncie zbudowanym przez Dedala, w którym uwięziony został potworny Minotaur. Od tamtego czasu, motyw ten wrósł w sztukę starego kontynentu jako symbol więzienia (często metaforycznego), z którego nie ma ucieczki. Jako metafora miast, państw czy też instytucji albo struktur urzędowych, które są nie do pokonania, nie do przejścia dla jednostki. W ten sposob nieprzyjemny - symbol labiryntu pojawiał się m.in. w Faraonie czy Lalce Bolesława Prusa, Sklepach cynamonowych Brunona Schulza czy Procesie kafki . Są też świete wiersze Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i Wisławy Szymborskiej, oba pod tytułem Labirynt. Do któregoś wrócimy. Tego bardziej optymistycznego Ale teraz pora poznać Labirynt Białowieża. Zaczniemy od tej jego zielonej strony. Ale najpierw wyjaśnienie od twórcy tego miejsca Tajemnicy labiryntu pięknie dotknęła Szymborska, przytoczę tylko fragment. Droga za drogą, ale bez odwrotu. Dostępne tylko to, co masz przed sobą, a tam, jak na pociechę, zakręt za zakrętem, zdumienie za zdumieniem, za widokiem widok. Możesz wybierać gdzie być albo nie być, przeskoczyć, zboczyć byle nie przeoczyć. Więc tędy albo tędy, chyba że tamtędy, na wyczucie, przeczucie, na rozum, na przełaj, na chybił trafił, na splątane skróty. Przez któreś z rzędu rzędy korytarzy, bram, prędko, bo w czasie niewiele masz czasu, z miejsca na miejsce do wielu jeszcze otwartych, gdzie ciemność i rozterka ale prześwit, zachwyt, gdzie radość, choć nieradość nieomal opodal. Labirynty to czysta poezja, to także marzenie. Ten labirynt to konkretne marzenie Piotr Pawilcza, wiem bo zapytałam to to skąd się wziął pomysł na takie szaleństwo. PS. A bez względu na to ile określeń znamy – warto sprawdzić osobistą nasza relację z labiryntem. Można odnaleźć rysunek labiryntu z katedry w Chartres, jest cudowny, piękny i tajemniczy. Można skorzystać z najbliższego labiryntu jaki znajdziemy w okolicy. Można rozrysować sobie swój labirynt, indywidualny. To tez może być intrygująca opcja. Namawiam – sprawdź swój własny labirynt, czymkolwiek on jest. Ekscytujące być mogą labirynty naszego życia. Tymczasem na koniec - finał wiersza Wisławy Szymborskiej. Labirynt: Gdzieś stąd musi być wyjście, to więcej niż pewne. Ale nie ty go szukasz, to ono cię szuka, to ono od początku w pogoni za tobą, a ten labirynt to nic innego jak tylko, jak tylko twoja, dopóki się da, twoja, dopóki twoja, ucieczka, ucieczka Nie uciekajmy, pozwólmy się znaleźć wszystkie potrzebnym wyjściom, a przy okazji, zajrzyjmy do tego labiryntu , który dla mnie akurat był dość krótką przygodą. Więc wrócę tam. Na pewno. – pod nazwą Labirynt Białowieża namiary są w sieci. Bez lawirowania i kluczenia teraz przypomnę, że autorce w ramach budowania relacji na niekrętej linii -twórca – słuchacz - można postawić kawę. Link w opisie. Dziękuję . Miłka Malzahn…
 
Ale serio, no chodź, pokażę Ci szeptuchę... Tu są i sekrety, ale można po prostu skupić się na malowniczej chwili. I też to jest OK. A wszystko przez fotografów, którzy przyjechali do szeptuchy, obfotografować tę podlaską magię. Zatem chodź, pokażę Ci szeptuchę, moją ulubioną, szeptuchę aktywnie działającą, holistyczną w podejściu do człowieka, filozofującą. Bardzo lubię rozmowy z szeptuchą, ( @elakuc @chromosom33) cenię te chwilę, dłuższe niż ten odcinek oczywiście, tym bardziej, że teraz mamy właśnie wyjątkową sytuację. Na każdym możliwym polu wchodzimy w czas zmian. Przez moment, przy stole w jej kuchni, po malowniczym pozowaniu i flitowaniu ze sferą sacrum zaczęłyśmy się zastanawiać nad odchodzeniem starego gwardii szeptuch i nad wizją tego, co być może, Z atem nie mówimy, nie za dużo, po-fotografować można, sfilmować można. powstało już kilka filmów, w niektórych Ela się pojawia. Czy zdjęcia dotykają tej przestrzeni, w którym zadziewa się proces zmian? W którym pomaga szeptucha? Nie jestem pewna. Ale wiem, że mocna, niesiona na fali tradycji i współczesności szeptucha, będzie wiedziała doskonale, jak i czym działać w tym zmieniającej się rzeczywistości, żeby dobrze się ludziom działo. O! *** Fot. Marek Zubik i Miłka Malzahn dźwięk Freesound.org muz. Purple-music.com Namiar na szeptuchę - facebook.com/ela.kuc Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/wzgodzieznautura…
 
Udał nam się projekt JESTEM, BO JESTEŚ, więc będziemy podawać go dalej 👉 ✔️mamy wystawę o projektowych działaniach (Katarzyna Zabłocka 👏 - kilka plansz poniżej) i spotkamy się ze studentami i studentkami oraz ekspertami w edukacji pozaszkolnej; ✔️opowiemy o naszych metodach w kolejnych podlaskich gminach: Kuźnicy, Gródku, Dubiczach Cerkiewnych i Krynkach; ✔️ zorganizujemy też dwudniowe warsztaty w Białymstoku dla zainteresowanych naszymi praktykami. Więcej o nich można przeczytać w narzędziowniku: https://widok.org.pl/jestem-bo-jestes-program-wsparcia-mentoringowego-dla-dzieci/ Koordynatorka projektów Magdalena Godlewska-Siwerska 👏 *** Projekt "Jestem bo Jesteś. Podaj dalej" realizowany jest z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego przez Islan-dię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszy EOG.…
 
To Kobiety z kiedyś cz. 8 - i przy ognisku, sprawdzamy, czy taka stara ta Białowieża? Sztuka pamięci, sztuka rozmowy i motyw tabu *** Pamięć to fascynujący i skomplikowany proces. Pozwala przyswajać, przechowywać, oraz odtwarzać informacje, inny świat, fantowy tego, co już się wydarzyło. Pamięć c ma moc odtwarzania świata. Tego wewnętrznego ale i zewnętrznego. A tę starą Białowieżę jeszcze trzyma nasza pamięć. Zresztą to dzięki niej uczymy się - także życia, rozumiemy rzeczywistość , budujemy relacje . Zapamiętywanie naszej wspólnej historii to piękny proces, który realnie łączy z przeszłością, Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian W wielu kulturach opowieści, snute we wspólnocie, przy ognisku na przykład - były i są głównym środkiem przekazywania historii. Starsi członkowie rodziny wspólnoty wiejskiej, przekazują młodszym pokoleniom historie o życiu danego miejsca wsi, o wydarzeniach, tradycjach i ludziach. Bezcenne. Żadna książka tego nie zastąpi. chociaż pozornie takie pogaduszki wydają się zwyczajne, codzienne, chaotyczne, ale zaraz zaraz = czy na pewno....? No to siedzimy przy ognisku:ja - autorka, moja Mama Elżbieta - reprezentantka lokalnej starszyzny , cudowna nasza sąsiadka, świetna malarka Barbara Bańka, reprezentantka tzw. młodego pokolenia. (barbarabanka.art) Pogaduszki sobie płynęła wartko i luźno i nastrojowo, aż wreszcie mnie tknęło silnie i pognałam po mikrofon. Dobra chwila polega na tym, że moja. Ale można chwilę zaczarować nieco. *** o proszę o w ten sposób w naszych mózgach tworzyły się nowe połączenia między neuronami (synapsy), tworzyliśmy też to wspomnienie. tej rozmowy przy ognisku. a przy okazji - każde, każdiutkie wspomnienie modyfikuje pewien podzbiór neuronów, zmieniając ich komunikację. a to znaczy, że Podczas rozmowy o wspomnieniach aktywują się różne obszary mózgu. To sprzyja tworzeniu nowych połączeń między neuronami, co może poprawić funkcje poznawcze. taka rozmowa to te ze emocje a to stymuluje pamięć. rozmawiaj. wspominaj. póki czas. @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/wzgodzieznatura…
 
Planetarna dyrygentka dedykuję tę mini opowieść wszystkim tym, którzy nudząc się, rysują na marginesach różne planety, tym, którzy mają choć jedną podkoszulkę z nadrukiem kosmosu i choć jedną sztukę biżuterii z księżycem lub gwiazdką. PS. z ciekawostek, nie mogę go opublikować przez MUGO, gdzie publikuję piosenki :) Ten wiersz to już przesada :) Od: Obsługa treści Temat: Niezgodność z wydaniem "Planetarna dyrygentka. Witamy, nie jesteśmy w stanie obsłużyć Twojego wydania "Planetarna dyrygentka" ponieważ przesyłany plik nie jest utworem muzycznym, a serwisy streamingowe nie zezwalają na wrzuanie tego typu treści. Pozdrawiamy, Zespół MUGO ............................................................. Coż trudno. Ale tutaj - tak. Tutaj możesz zajrzeć w głąb tej nocy. Na wsi swobodnie patrzę w głęboką czerń nieba nie boję się pochłonięcia siatka gwiazd przecież mnie złapie i nie pozwoli dryfować w kosmosie. PS. Jak wyglądają skrzyżowania epicykli? Swobodnie patrzę pozwalam wibrować tej siatce drżą planety przed moimi oczami zamykam je pod powiekami. Nadal wirują – wędrują, niepostrzeżenie dla otwartego oka Zamknięte oko – widzi to wyraźnie i wtedy pojmuję: jestem dyrygentką! Podnoszę ręce i maluję im niewidzialne ścieżki chodźcie moje planety krążcie moje planety jestem zahipnotyzowana nie boję się pochłonięcia. Na wsi - wychodzę z domu, swobodnie patrzę tylko po to żeby połączyć kosmos z ziemią w moim ciele.…
 
Kobiety z Kiedyś cz. 7 - bohaterką jest pani Zosia ze Zwierzyńca, a rzecz o tym czyli o tym, że... razem - bo... PS. Zdecydowałam, że nie zrobię odcinka cyklu "Kobiety z Kiedyś", który nie będzie jednocześnie historią którą znam, w której jakoś uczestniczyłam, której bohaterki - to moje bohaterki. Mogę oczywiście snuć opowieści o świecie, w którym jestem tylko gościem, ale ostatecznie - takie historie montuje mi się mozolnie, "nie słyszę" tła i głosów wyraźnie. A gdy są to dźwiękowe kadry bliskie mojej pamięci, gdy jest tam też moje wzruszenie - odcinek sam się wymyśla https://youtu.be/_3laeaLc_Sg i prawie (sic!), prawie sam się skleja. :) Zwierzyniec , taki jak w tej opowieści - wciąż pamiętam. To takie drugie miejsce w Białowieży, magnetycznie przyciągające ciekawych ludzi ze świata. Przez lata. Trochę jak #Dziedzinka Simony i Lesza, a jednak inaczej. Pani Zosia ze Zwierzyńca to taka cicha bohaterka tamtych czasów. Ciekawa jestem, czy znasz podobne postaci? **** Zwierzyniec to jest takie miejsce w połowie dogi mirzy Hajnówką, a Białowieżą, postawiono wielki, jak na owe czasy pomnik żubra. pomniku Wykonany ze spiżu, ważył około 4 tony i upamiętniał polowanie cara Aleksandra II Romanowa, to było w 1860 roku. Miejsce – było osadą zwaną zwierzyńcem Historię pomnika warto poznać, a to jest o wiele łatwiejsze niż poznanie niezwykłej historii ludzie mieszkających właśnie tutaj. Trochę na odludziu. Ponieważ to jest kolejna odsłony cyklu kobiety z kiedyś – bohaterką opowieści będzie Pani Zosia ze Zwierzyńca, czlyi Zofia Pirożnikow z domu Szypiłło. Siedzimy sobie Przy stole, z herbata, ogień w kominku, rozmawiamy we trzy (plus kotek – to ważne, bo będzie go słychać, ten kotek z odcinka o kotku) mikrofon trzymam ja, wątki podrzuca moja Mama, Elżbieta a opowieść snuje córka Pani Zosi Ewa Pirożnikow. Te opowieści były barwne i światowe co w czasach PRL-u wcale nie było takie zwyczajne, ale pan Pirożnikow miał biografię, która można by obdarować parę osób. no. W 1939 roku próbował dotrzeć do organizującej się Armii Polskiej we Francji, ale został ujęty na granicy polsko-węgierskiej i skazany przez NKWD na 5 lat łagrów w 1941 był amnestia ięc przyłączył się 6 dywizji piechoty Armii Polskiej w ZSRR, gen. W. Andersa. Z armią przeszedł do Palestyny, później do Anglii. Potem został pilotem RAFU do 1946 roku był w 317 dywizjonie tzw. wileńskim, wchodzącym w skład 131 Skrzydła RAF-u Do Polski przyjechał w 1947 roku i wtedy zaczęły się przygody leśne. Zawsze było o czym opowiadać. Po odejściu Pani Zosi Ewa musiała opuścić dom – od paru lat jest pusty, niszczeje miejsce nie funkcjonuje. Znalazła zaś taką wieść, z 7 LISTOPADA 2011 Rozstrzygnięto konkurs na Zwierzyniec Niedawno rozstrzygnięto konkurs architektoniczny, ogłoszony przez Starostwo Powiatowe w Hajnówce na zagospodarowanie osady Zwierzyniec, leżącej w połowie drogi między Hajnówką a Białowieżą. Informacje można przeczytać na stronie Starostwa . Trudno ocenić projekt, którego nie można zobaczyć, niemniej z uzasadnienia nie płyną zbyt optymistyczne wieści, poza tą, że zwycięzcą jest ten sam zespół, który wygrał projekt na rezerwat pokazowy zwierząt, co daje pewną nadzieję na spójność wyrazu architektonicznego. Zwierzyniec to miejsce historyczne, i dobrze by było, żeby o jego przyszłości współdecydował też urząd konserwatora zabytków. Dzisiaj, poza też już zabytkowym budynkiem z okresu międzywojennego Czasy Pani Zosi ze zwierzyńca też minęły, ale pamięć o tak pięknych, skromnych i potężnych jednocześnie kobietach mam nadzieję, że choć trochę zostanie teraz zachowana.…
 
Planety, ale czy to Twój Kosmos? Och, tak. Możesz ułożyć tu swój. Ale czy masz już swoją ulubioną planetę? Ja bym szukała po brzmieniu. Pomogą najprawdziwsze nagrania. NASA. Free licence, oczywiście. Tao oto wędrujemy w kosmosie. Ale żeby nie zachowywać się jak bezmyślny turysta – chwyćmy cienkie nici wiedzy. Bo w sumie – wciąż więcej nie wiemy, niż wiemy o kosmosie. Zaczynamy! Aha, to będą takie trzy części: zanurzenie w muzyce sfer (św. Hildegardę przy okazji, polecam. Serio. Warto sprawdzić); będzie część krótka, acz teoretyczna, potem rozmowa z moją ulubioną malarką Dorotą Roszkowską, która maluje planety. I wystawia. Ostatnio w Białymstoku w „Kwestii Czasu” www.instagram.com/restauracjakwestiaczasu (PS. Zawsze smakowicie!) Potem wiersz. Uprzedzam. To mi, jak nic, zetnie zasięgi, ale przysięgam że Kosmos wymaga poezji. Od każdego z nas. Nie tyko tej napisanej, ale szczere westchnienie zachwytu – to poezja, pokazanie palcem komuś – to iście poetycki gest. Wracając do wiedzy: Planety…. W starożytności planety rozumiano jako „gwiazdy błądzące”, które poruszały się po niebie względem stałych gwiazd. Starożytni Grecy i Rzymianie nazywali planety imionami swoich bogów, takich jak Merkury, Wenus, Mars, Jowisz i Saturn. Cud, że bogowie okazali się na tyle solidni, że dotrwali do dziś w tych nazwach. Oczywiście starożytni nie obawiali się astrologii, wręcz przeciwnie: ustalali zależności, przeliczali trajektorie. A astronomowie, tacy jak Arystoteles, Ptolemeusz i Hiparch, próbowali wyjaśniać ruchy planet za pomocą modeli geocentrycznych, czyli Ziemia w centrum wszechrzeczy, a planety krążyły po złożonych orbitach zwanych epicyklami. Elegancko, ale już nieaktualne. Sto lat temu planety rozumiano już jako ciała niebieskie, okrążające Słońce w modelu heliocentrycznym, - Kopernika, Galileusza i Keplera. A W 1930 roku odkryto Plutona, (polecam historię dzikiego plemienia Dogonów, w Afryce, którzy przed wiekami ustalili, że pluton jest i u zarania dzieją miał się dobrze). Potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby przyznać Dogonom racę. Dzikusy, wiadomo. Wiec po odkryciu Plutona uznano za dziewiątą planetę, ale później zdegradowano do rangi planety karłowatej. A potem pojawiły się teleskopy, sondy kosmiczne i satelity, aby badać planety i odkrywać nowe fakty o ich budowie, atmosferze, klimacie, geologii, magnetosferze i księżycach. I wtedy pojawia się Dorota Roszkowska… tadam tadam!!! powiedziałabym cala w bieli, ale Dorota jest cała w złocie, i chodzi tu o planety! I tak dzięki planetom możemy skomponować swój kosmos, bo kto powiedział, że kosmos nie jest nasz? Calutki. Kto powiedział, że my jesteśmy maluścy, a planety są duże? Kwestia perspektywy. No a teraz wiersz. Dźwięki: NASA oraz freesound.org @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chillout Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian…
 
Turystyka intuicyjna. I co to jest? Turystyka intuicyjna to takie podejście do podróżowania, które opiera się na przypuszczeniach i geograficznych fantazjach. Intuicja, jako pierwotna forma poznawania umysłowego, pozwala na zarysowe powiązania zjawisk będące podróżą, tym dzianiem się, które wybraliśmy w ramach szukania rozrywek lub relaksu. Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian W turystyce intuicyjnej należy opierać się na przypuszczeniach i domysłach, niekoniecznie starając się je udowodnić, ale - starając się jednak w podróż wyruszyć. A Monika Piskurewicz (cudowny człowiek kina, tańca i fotografii) a tu udowadnia, że można ograniczyć ruch do nie nazbyt odległych miejsc. Ostatecznym sprawdzianem tego rodzaju wypoczynku jest przyjemność, jaką można czerpać z mniej spektakularnych atrakcji turystycznych np.: puste plaże poza sezonem, zwykły dzień w zwykłym miasteczku, zachodzące słońce na jednej z zatłoczonych ulic. W praktyce turystyki intuicyjnej decyzje podejmowane są często w oparciu o wewnętrzne przekonania oraz siłę sentymentu. Można to porównać do rzucania kością i jazdy w kierunku, który wskaże lo s :). Niektóre pozytywy turystyki intuicyjnej to: Możliwość odkrywania nieznanych i nieoczekiwanych miejsc Większa swoboda i elastyczność Rozwijanie kreatywności i umiejętności radzenia sobie w różnych sytuacjach Poznawanie nowych ludzi i kultur (jak zawsze) Zwiększanie poczucia przygody i satysfakcji z podróży. Niektóre negatywy turystyki intuicyjnej to: Ryzyko utraty czasu, pieniędzy lub bezpieczeństwa (ale bądźmy przytomni!) Brak gwarancji, że podróż spełni oczekiwania i potrzeby (nie ma żadnej gwarancji we wszelkich stylach podróżowania) Trudność w znalezieniu noclegu, transportu lub informacji w niektórych miejscach, jeśli nie ogarniamy booking..etc… Brak możliwości skorzystania z ofert i promocji dla wcześniej zarezerwowanych podróży Turystyka intuicyjna - a co Ci mówi Twoja intuicja? dźwięki - freesound.org…
 
Białowieska Arkadia - kobiety z kiedyś To będzie nieoczywiste spojrzenie na Białowieżę. Wszystko przez Dziedzinkę, siedlisko w samej puszczy, parę metrów od linii granicy z ówczesnym ZSRR - miejsce w którym żyli/byli: Simona Kossak i Leszek Wilczek. Kto pierwszy raz słyszy te nazwiska niech wie, że może zaczyna właśnie ciekawą przygodę swojego życia. W opisie podpowiem lektury, ale to w sumie nie będzie o nich. Kiedyś ważne było żeby w ogóle dotrzeć na Dziedzinkę. przenosimy się w lata 70 - 80 te. Trasę na Dziedzinkę co roku pokonują rzesze turystów zwabionych legendarną postacią Simony, zachwyconych pomysłem życia tak blisko przyrody, że bliżej się nie da, oczarowanych bezkompromisowością tej pary naszych polskich buntowników z wyboru. To do nich i do tego miejsca przyjeżdżało wyjątkowo dużo oryginalnych ludzi. Mnóstwo. W PRLu takie szerokie kontakty były podejrzane. Pamiętam jednak pewnego Rdzennego Indianina, Kubę który studiował leśnictwo w warszawie i przyjeżdżał na Dziedzinkę ze swoją polską żoną. Pamiętam badacza tajemnic, autora książki Klątwy ,mikroby i uczeni - Zbigniewa Święcha. Siła przyciągania Dziedzinki była niesamowita. Determinacja przybywajaćych też była duża. Spotkałam się niedawną z Baśkę Zelewską, i zajrzałyśmy do świata jej wspomnień. Każdy kto się tutaj zbliżał doznawałam szokującego wrażenie słysząc ten dźwięk. Pawie! tak, tu było stado pawi. Wielkie. Pawie to dla Simony był Kraków, to były piękne pióra, które sprzedawała do Cepelii. ekskluzywny towar wówczas. Mocną stroną tego miejsca, był krajobraz sielski, podwórko pełne zwierząt, niekiedy egzotycznych, oswojony kruk, dzik, był lisy, czasem Rysie, psy, wspomniane pawie, ale i kury rasowe, króliki, były też owce, Osiołek - dla niektórych raj kiedy się teraz o tym opowiada, to dla wielu czytelników książek Simony i o Simonie, , czy oglądających dokumentalne filmy - jest to obraz istej Arkadii. Ha, a Mit Arkadii, wywodzący się m.in. z Bukolik Wergiliusza, to wyobrażenie świata idealnego, w którym panuje harmonijny porządek , jego mieszkańcy doświadczają błogiego szczęścia, wiecznej młodości, adekwatnej wolności, a przy okazji swobodnej erotyki. tyle sztuka i literatura wiedzą o Arkadii. Czy światowi goście podobnie odbierali to miejsce? hm.. nie tylko warszawscy. Dziś po przeczytaniu biografii Simony, niejedna osoba czuje takie aaaaaach Nasza białowieska arkadia, jedna z wielu zresztą - być może była tu. Ale wtedy gdy była, nie jawiła się aż tak arkadyjsko. Po czasie. oo to co innego W tej Arkadii nie było kucharek. Simona nie lubiła gotować, Leszek też nie bardzo. A w raju jeść przecież trzeba. Pamiętam wielki drewniany stół, który stał pod pięknym drzewem na środku podwórka, gdzie moi rodzice i znajomi, i bywalcy przesiadywali całe wieczory. przy winie. Piwie.Kanapkach. Barbara też siadywała przy tym stole. I była taką ruchomą częścią tej arkadii. Jedna wielu krążących planet. Człowiek buduje kadry, z których składa się świat naszych wspomnień. Jak bardzo odbiegają od realu? cóż… a co to ma za znaczenie. W pewnym momencie, możliwość przywołania naszej osobiście przeżytej Arkadii jest bezcenna. I bardzo polecam. Nie ma już tamtej Dziedzinki i nigdy nie będzie. Białowieża, bez tego arkadyjskiego miejsca jest , naprawdę jest trochę inna. Z drugiej strony - Dziedzinka wciąż tu funkcjonuje. Może w mniej materialnej formie, chociaż budynek sti, lecz…. totalnie pusty, inny, obcy, brzydki. ale tak to jest z każdą Arkadią . Wszystkie kobiety z kiedyś mają jakąś swoją białowieską arkadię w pamięci. Zadbaj proszę o to dla siebie. Arkadie mogą być wszędzie. Tymczasem autorka tego przypomnienie czuje w Arkadyjskie flow nad dobrą kawą, którą można sprezentować za pomocą linku - jest w opisie. Dziękuję. Miłka Malzahn https://buycoffee.to/dziennik.zmian efekty i dźwięki https://www.purple-planet.com/tracks/the-harvest https://freesound.org/people/mattew/sounds/42964/ https://elements.envato.com/sound-effects/donkey…
 
Ewa Wysmułek czyli miłość, niebanalność, Białowieża i zapomnienie Rodzinny dom to miejsce żywych wspomnień. Prawie każdy. Często zaczyna się od otworzenia albumu ze zdjęciami. Poszukujemy Ewy Wysmułek, która niedawno odeszła, alei tak ...trochę z nami została. *** Ewa, a właściwie Barbara Ewa Wysmułek, dożyła 92 lat, a jej życie posiadało silny, niebanalny Białowieski rozdział. Należała do grona lokalnej młodej inteligencji, która w latach 70tych - 80tych tworzyli dość wyjątkową społeczność . Zrobiła mnóstwo dobrych rzeczy, które popadają w zapomnienie, pisała książki np. "Klejnot przyrody. Puszcza Białowieska", czy bajki - polecam archiwa Przekroju, są dostępne online. Tekst Ewy: C zarownica z Dziedzinki bajka - w dziale proza - nr 1550-51 (51-52/1974). Ale jej postać z roku na rok blednie, chociaż była wyjątkowo barwna i szalenie wyróżniała się na tle ówczesnych, tutejszych kobiet. Przeszłość przywołują: moja Mama orof Elżbieta Malzahn, przyjaciółka dr Ewa Pirożnikow. Wyciągamy lupy, okulary i pochylamy się nad zdjęciami zbiorowymi i - jak to we wsponieniach - nie mamy stuprocentowej pewności.... PS. miejsca żywych wspomnień, to nie tylko miejsca, ale to my, ludzie - nośniki pamięci. Mam nadzieję, że to wspomnienie zatrzymało, choć na moment, żywy obraz tamtego świata tamtych kobiet. @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/wzgodzieznatura…
 
Miejsce ma znaczenie. To miejsce w którym w tej chwili jesteś jesteś - słuchając - ono ma swoją historię. I jeśli czujesz relację z tym miejscem - to kontynuujesz konkretną historię, historię miejsca niesiesz dalej w sobie opowieści tych, którzy chodzili tymi samymi drogami, mieszkali w tych ścianach, albo tuż obok, zwiedzili okolicę, uprawiali ziemię, szli na front, albo po prostu cieszyli się życiem, lub si nie cieszyli , ale i tak przekazywali emocjonalne kody, rozpoczęte fabuły bycia tutaj - swoim dzieciom i swojemu światu Do tego żywiołu, którym jesteśmy (każdy z nas) zaglądamy poprzez pamięć. ale co my pamiętamy, tak naprawdę? Moja rozmówczyni to Joanna (oficjalnie), a dla mnie Asia, bo chodziliśmy razem do szkół, gadamy od lat o ważnych sprawach. Rodzina Asi mieszka Białowieży od kilku pokoleń, w to bycie tutaj jest wpisana miejsce chociażby pamięć bieżeństwa. Taki spadek po przodkach. Ale tym razem rozmawiamy o kobietach z kiedyś, o mieszkańcach tej wsi, które tkały i tkają białowieską rzeczywistość, sięgamy do czasów młodości jej mamy, do lat 60 tych. Niedawno odeszła mama Asi, ale zostały wspomnienia. Lata 60-te były szczególne, z wielu względów: to wtedy właśnie na wieś przybyły z miast mlode panie zajmujące się nauką. To środowisko było niezwykle malownicze i wyrosło w Białowieży tak jakby z niczego. Nigdy przedtem nie było tu aż tylu zakładów naukowych. I nie wiadomo czy nadal będzie, ale to inna historia. Tymczasem tu były nie tylko kobiety nauki, przynoszące ze sobą inne światy i funkcjonujące trochę inaczej niż dotychczasowi mieszkańcy wsi. W tej opowieści pojawia się też słynny hotel Iwa. Oficjalna nazwa to - Ośrodek Turystyczny „Iwa” funkcjonował w Białowieży od 1968 do 1999. To było takie miejsce nie należące do życia wiejskiego, nie należące do życia naukowego, ani miejskiego jakiegoś. To był szczególny teren, generujący mnóstwo emocji, wydarzeń, wspomnień. Ale o tym kiedy indziej. Dla zarysowanie krajobrazu dodam, żę iwę wybudowano na miejscu rozebranych w 1961 roku ruin dawnego pałacu carskiego. Kraina pamięci… lubię porównanie do tkaniny, tkanej przez ludzi, zamieszkujących to miejsce . Ze wzruszeniem patrzę na misterne wzory istnienia tutejszych kobiet. PS. Po przodkach dziedziczymy nie tylko geny, ale też pamięć o lęku, skłonność do zaburzeń psychicznych i chorób somatycznych, trauma rodziców wpływa na dzieci i kolejne pokolenia – to wnioski z konferencji „Medyczne i społeczne aspekty traumy”, która odbyła się w Katowicach. @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chillout Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian…
 
Cenię teatr, piszę rzeczy na scenę, oto fragment sztuki - mJAsto. Czytam "mJAsto", sztukę napisaną po odkryciu, że mój ludzki organizm zamieszkuje organizm miasta! I to dotyczy wszystkich mieszczan tego świata! :) A było to tak - lecę sobie i patrzę: I każde miasto, widziane z wysokości lecącego samolotu, wygląda nocą jak podzespoły połączone światłowodami, jak mechanizm służący jakiejś wyższej racji. I to jest prawda. To informacja o ludzkim życiu. Miasto – ten żywy organizm, posiada serce, płuca i arterie pulsujące przepływającą krwią, esencją życia – ludzkimi komórkami, oraz sumą i efektem komórek mieszkalnych. W tej sztuce zaczynam opowieść z innej perspektywy i podążam za pewną młoda kobietą, próbującą wpisać się w miasto. Jak wielu z nas. Sztuka nie miała swojej wersji scenicznej, jestem otwarta na pomysły; a została opubliowana w szacownym miejscu https://poledwumiesiecznik.com/?page_id=2375 Fajnej lektury! Miłka O. Malzahn mJAsto POSTACIE: Ona Przechodzień Pani Tereska Miasto Kosz na śmieci Zmięty papierek po batonie Świnka Blok Latarnia Drzwi Miotła […] miasto to środek do celu, jakim jest pewien określony styl życia. Jako takie, może być odzwierciedleniem tego, co w nas najlepsze. Może być wszystkim, czym tylko zapragniemy. A także może się zmienić, i to diametralnie. „Miasto szczęśliwe”, Ch. Montgomery 2015 PROLOG ONA Mapa jest bardzo, bardzo daleko. Widzę plątaninę linii, kolory niewyraźne. Miasto jest punktem, który jeszcze nie urósł. Urośnie, kiedy się zbliżę. Albo kiedy zbliży się miasto. Jeszcze nie wiem, co się stanie. Wysłałam w jego stronę wyraźne „chcę cię poznać” i nie wiem, jak miasto odpowie. Daję mu czas. Daję sobie czas. Miasto nadal jest kropką. Dlatego to ja robię ruch. Mapa nabiera kolorów, drogi wiją się niespokojnie, drzewa szumią, a tafla wody drży niecierpliwie. Kropka rośnie, gęstnieje i poszerza się. Nabiera głębi i wyskakuje do przodu. Miasto jest nieruchome. Miasto jest niesamowicie aktywne. Chcę je poznać. Chcę do środka. Do miasta. A potem już po swojemu, w stronę siły, w kierunku dobra, ciepła, tego, co napędza miasto i – co wyraźnie czuję – jest też we mnie. Rozpoznanie jest tuż za firanką. Rozpoznanie wymaga jedynie większej ilości światła. Ruszam. Wyruszam. Wstaję. Celuję w sam środek. Wprawdzie moja ambicja napędzana jest strachem i determinacją, ale nie mam powrotu. Opuszczone miasta wydają mi się puste, szare, bez życia. A ja chcę żyć. Chcę urosnąć jak miasto. Chcę sama siebie dopełnić tak, jak potrafiło to zrobić miasto złożone z wielu ludzkich żyć. Miasto musi przecież utrzymać trwałość założeń, budynków i snów mieszkańców. Na to trzeba siły. Nie chcę być już szara, zwykła, skurczona – a barwna, klimatyczna, rozrośnięta i wypełniona życiem. Po brzegi. Chcę, żeby moje brzegi współgrały z granicami miasta. Oddycham głęboko. Teraz kupię większą walizkę, spakuję się i zmienię miasto. Mapa odpływa, a ja otwieram oczy. @milka.malzahn ________________________ Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chillout Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian…
 
Kobiety z kiedyś cz. 3 - watki które prowadzą nas do świata nieistniejącego, ale będącego macierzą, bazą, źródłem teraźniejszości. Punkt obserwacyjny to ówczesny Urząd Gminy. *** Co widzą turyści zwiedzający Białowieżę? No.. umówmy się , przyjeżdżają do puszczy; zanurzają się w dziczy; gapią na żubry bez opamiętania, a potem idą coś zjeść, popatrzeć na kilka zabytków. Pobieżnie zresztą. I tyle. niektórzy widzą Białowieżę w aurze sielskości, do której tej wsi doprawdy dość daleko... Co nie znaczy, że nie było i nie jest ciekawe! Oj było. Oj i jest. O czym świadczy to spojrzenie na lata 70 te i 80 te, ubiegłego wieku, gdy białowieskie kobiety rodziły sobie jak mogli najlepiej. Ważne były rozwijające się zakłady naukowe, ale pora obejrzeć wieś od strony urzędu, tak ważnego jaki była gmina. Kobiety tutaj widziały wieś z innej perspektywy i chociaż tej perspektywy nie mamy na zdjęciach, to w opowieści będzie. Rozmówczyni to niezwykła, wyjątkowa - Pani Teresa. *** Cóż widna Białowieża przeszła do historii, rozbudowuje się nieustannie, niekoniecznie stylowo i ładnie. A kobiety też teraz walczą, niektóre odważnie raczej o inne sprawy, niż mąż, co za babami się ogląda. Skądinąd uniwersalny to jest wątek. Ale czy nadal się trzymają razem w ważnych dla siebie spawach? Bo niektóre rzeczy w tamtych czasach no były inne, a niektóre - zupełnie - nie. A kobiety, kolejne pokolenia wciąż niosą w sobie , nawet niekoniecznie świadomie - prawdy, uprzedzenia, ale i siłę, moc, elastyczność i pomysłowość, zaradność swoich poprzedniczek na rubieży w Białowieży PS. czy elementy tych historii nie wydają CI się choć trochę znajome? muz. purple - music dźwiek - freesoud.org @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/wgodzieznatura Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian…
 
Tęsknisz za miejscem którego już nie ma? salę kongresową przywoła Piotr Metz *** Są takie miejsca, których już nie ma, zniknęły z map tego świata, ale zdążyliśmy je zobaczyć, pobyć, nacieszyć się i teraz trochę tęsknimy. Wakacje dzieciństwa- każdy ma z tego okresu pewnie przykład miejsca, którego już nie ma; a nawet jeśli jest, to cóż - to nie to. Przypomniałam sobie jednak o punkcie zwrotnym w życiu całego kraju, o sali. którą zdążyłam zobaczyć parę razy, bo szczęśliwie - młoda to nie jestem i w dodatku ze wsi, a onegdaj moja Mama, postanowiła jednak pokazać dziecku świat. I w Sali kongresowej, a ta sama ma ogromne znaczenie - obejrzałam jako latorośl w środku podstawówki, barwne oraz magiczne widowisko koncertowe zespołu Mazowsze. oficjalna Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca "Mazowsze” i tak było - oficjalnie: Sala w pałacu kultury zrobiła na mnie też kolosalne wrażenie, krzesełka, wielkość, wiadomo na wsi nie mieliśmy takich sal, oprócz gimnastycznej w szkole chyba. Była elegancka, i miastowa. No baaa. stolica! Potem jazz jamboree, a od 1965 edycje Jazz Jamboree odbywały się taśnie, widziałam kilka edycji w latach 90 tych. Sala żyła nie tylko muzyką, polska perła wszystkich oficjalnych sal. Rozmawiałam ostatnio z Piotrem Metzem. Dla niewtajemniczonych: to jest niesamowity człowiek; dziennikarz muzyczny - Jeden z założycieli dyrektor muzyczny radia RMF FM RMF FM . W latach 1982–1990 i ponownie od 2005 współpracownik, a w latach 2016–2020 – dyrektor muzyczny Trójki , naczelny miesięcznika Machina a w latach 2006–2009 dyrektor artystyczny Festiwalu w Sopocie Zatem - przenosimy się do Warszawy, a miejscem którego nie ma będzie sala kongresowa. Tak, ta sala. PS. Pałac został przekazany społeczeństwu 21 lipca 1955 roku, a już dzień później w Sali Kongresowej miała miejsce akademia 10 państw satelickich oraz samego ZSRR. Na widowni zasiadło wtedy blisko trzy tysiące osób Jest przykładem idealnej architektury socrealistycznej inspirowanej klasycyzmem. A miejsca - morfują, zmieniają się , zachowując czasem dla pozoru kształty no i dobrze Za jakim miejscem którego nie ma - tęsknisz? przypomnij sobie; wróć tam pamięcią A potem wyraź zgodę na tę zmianę, bo już się stała - nie ma tego, czego nie ma. fizycznie, szczególnie w budownictwie Swoją drogą, zamiast trwonić energię na tęsknoty, można rozpęd wykorzystać i pomyśleć nad stworzeniem miejsca, które będzie miało ‘to coś’, które dla nas będzie kolejną krainą szczęścia. Zatem wspominając koncerty oglądane na sali kongresowej, spokojnie wyruszam na poszukiwanie takiego koncertowego miejsca, które będzie inne, ale i tak zrobi wrażenie. Można w komentarzach podpowiedzieć gdzie może być taka sala, gdzie się wybrać? *** Postaw kawę dla Dziennik Zmian by Miłka Malzahn - buycoffee.to zdjęcie polona.pl [Portret Zofii Kossak, Zygmunta Szatkowskiego, Władysława Jana Grabskiego i Jana Dobraczyńskiego na tle Pałacu Kultury w Warszawie]. oraz Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe *** muz. purple-music.com dźwiękowe efekty - freesoud.org…
 
Bardzo ważne jest pisanie, super istotny jest prezent i wszystko przez to, że „wielki z maczugą” nie zawsze bywa kumaty. *** https://buycoffee.to/dziennik.zmian Jest ogromna różnica pomiędzy świąteczną kartką napisaną własną ręką, a świąteczny GIF-em wysłanym z tejże okazji. Magda Sadłowska, której ufa w tych sprawach bardzo - namawia do codziennego pisania, bo może to wspierać nie tylko mentalne moce człowieka. Och, pisanie to nie tylko sposób na zapamiętywanie informacji, ale też na wyrażanie siebie, uczuć, myśli i emocji, a przy okazji może się pojawić: • Poprawa pamięci: pisanie odręczne aktywizuje obszary mózgu odpowiedzialne za przetwarzanie języka, wizualizację i pamięć. • Redukcja stresu; • większa kreatywności. Pisanie - takie - własną ręką, własnych treści - to świetny sposób na zadbanie o siebie. Odcinek z pisaniem, z prezentem, i „tym wielkim z maczugą” - to piękna noworoczna zachęta do.... *** Informacje o Magdzie i kontakt dla chętnych https://partnergia.pl/magda-profil/ Magdalena (Sadłowska) Murawska: terapeutka w nurcie Analizy Transakcyjnej i ACT, trenerka biznesu od 18 lat, zarządzająca firmą doradczo – szkoleniową przez 15 lat, autorka programu szkoleniowego „Psychologia zdrowia dla pracowników. ochrony zdrowia” (w programie uczestniczyło dotąd ponad 400 pracowników ochrony zdrowia). Obecnie prowadzi praktykę psychologiczną dla osób dorosłych i par. *** https://freesound.org/ Purple Planet Music | Romance Of The Isles (purple-planet.com) @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl…
 
gość w dom tekst i głos Miłka Malzahn gościnnie Barbara Gorolczuk głos+tekst muz. Wojciech Bura Język gościnności jest językiem gestów, ale próbujemy ubrać tę atmosferę w słowa. Używamy dwóch języków, w tym - dialektu podlaskiego/ I - to działa. Ta piosenka jest efektem naszego zachwytu tym cudem, jakim są spotkania towarzyskie, wizyty rodzinne, wspólne koleżeńskie kawki. Ileż to emocji wzbudza taka nasza społeczna aktywność, ile powstało memów, anegdot, ile pojawiło się smutków przy wspólnym stole! I ile radości, wzruszeń. Jest co wspominać. I wciąż …wszystko przed nami! Spotkanie, goszczenie kogoś, czy bycie gościem - popatrzmy na ten pozornie zwykły fakt - z szerszej perspektywy. To nie tylko sposób na samotność, to uczenia się świata, to poznawanie siebie, oraz bliskich i dalekich; to niesamowity proces, któremu niniejszym oddajemy cześć! W tym utworze: Basia mówi "po naszemu" ( Barbara Goralczuk* ), ja nadaję - poezją gęstą jak śmietana, Wojtek Bura wykreował tak lekką, przytulną muzykę - że gościnność po prostu rozsadza ramy tego kawałka. Przyda się przed świętami, w trakcie i po. Brzmi cudownie, jest uniwersalnym językiem serdeczności, otwartości, jest ostoją ciepłych uczuć. A my - bardzo, bardzo lubimy to, co nam się nagrało w Studiu Rembrandt PRB (studio też lubimy). Szykują się do tej opowieści nastrojowe obrazy (ciągle mam w głowie stare radziecki klasyki filmowe z lat 70 tych. No wiem... niezbyt to dobre promo, ale siła sentymentu to prawdziwe tsunami!!!!) Język podlaski- prastary język, którym posługiwali się mieszkańcy pogranicza ziem polskich i ruskich. Mowa powszechnie stosowana we wsiach i małych miasteczkach Podlasia jeszcze do drugiej wojny światowej. Teraz, niestety, zanika. Śpiewna, melodyjna, domowa. Mowa prosta, ale tak skomponowana, że pozwala wyrazić wszystkie uczucia, określić przedmioty i wypowiedzieć myśli. Moja mowa rodzinna, wyniesiona z domu, pierwsza jaka słyszałam z ust matki i babci. Moja ruodna, jaka pływe prosto z sercia. * Barbara Góralczuk - pisarka, poetka, astrolożka, autorka książek "Nadzieja aż po horyzont", “Miód”, tomu wierszy "Na porozi" (Na progu) napisanego w gwarze podlaskiej. Wiersze zapisano alfabetem łacińskim i cyrylicą. Pracuje nad kolejną powieścią. Jest autorką bajek i wierszy, publikowanych w języku polskim i białoruskim. Pisze przede wszystkim o Podlasiu. *** Dzięki uprzejmości Polskiego Radia Białystok mogliśmy skorzystać ze studia nagrań Rembrandt na korzystnych warunkach Duet Miłka Malzahn & Wojtek Bura to oczywiście: Miłka Malzahn - głos, oraz autorka 8 książek fabularnych, trzech albumów muzycznych, wielu tekstów dziennikarskich; Filozofka, specjalistka od mistyków (doktorat z rosyjskiej myśli metafizycznej), miłośniczka teatru, autorka tysiąca wywiadów, rozmów, piosenek i wierszy https://www.milkamalzahn.pl/biorgafia-milka-malzahn/ Wojciech Bura - muzyk, realizator dźwięku, pracował przy produkcjach muzycznych w Polsce i w Londynie. W swoim oryginalnym, wiejskim domu posiada w kuchni bazę pomysłów brzmieniowych - wiejskie studio nagrań, współpracuje z lokalnymi twórcami.…
 
Niby proste pytanie: czy jurodiwi tu istnieją, ale nie wiem od czego zacząć? Czasem wydarzają się tak abstrakcyjne spotkania, że padają znienacka pytania – które są w stanie wstrząsnąć światem. A kluczowe pytanie zadał starszy pan, było to w sali domu kultury w Kleszczelach, gdzie odbywało się spotkanie z mieszkańcami, dotyczące postaci przedwojennego i powojennego fotografa. Jego dorobek znaleziono na strychu, w trocinach. A zdjęcia okazały się niesamowite pod wieloma względami. Tego wieczora przywoływano jego historię, historię malutkiej miejscowości na Podlasiu – Kleszczel, spoglądano na twarze mieszkańców sprzed wielu, wielu lat i to było zajmujące. PS .Według danych statystycznych, przed II wojną światową Kleszczele miały około 3 000 mieszkańców, z czego większość stanowili Żydzi W wyniku wojny i Holocaustu liczba ludności znacznie spadła, a po wojnie miasto zostało zdegradowane do rangi wsi W 2022 roku Kleszczele liczyły 1 075 mieszkańców, z czego 50,9% stanowiły kobiety, a 49,1% mężczyźni Kleszczele są więc jednym z najszybciej wyludniających się miast w Polsce .***wiem, że tak jak ja mnóstwo osób lubi patrzeć na stare fotografie nie tylko osobiste, rodzinne. Wiem, bo należę do grup facebookowych typu – fotografia przedwojenna...etc...i tam są tysiące ludzie, traktujących te obrazy z przeszłości hm.. rozmaicie. Ale o tym - może innym razem. Tymczasem podczas wartko płynącej opowieści o fotografie Jerzym Kostko i o jego kleszczelowskich modelach i modelkach - nagle z sali padło to pytanie. (zdjęcia Jerzego Kostko znajdziesz na stronie albom.pl) ***Tradycja wieszczów, tzw. jurodiwych, proroków tu na wschodzie Polski jest bardzo stara i ma swoje korzenie w kulturze słowiańskiej, ale i chrześcijańskiej. Po prostu tych osobowości nie dało się pozbyć z pamięci udzie, z ceremonii, z wydarzeń. Więc chrześcijaństwo na tych ziemiach jakoś to zaadaptowało. Jurodiwi to ludzie, którzy naśladując Chrystusa – tego zgodnego z twardą wersją przekazu - , dobrowolnie przyjmowali ubóstwo, cierpienie, poniżenie i szaleństwo – bo tak byli odbierani przez spolecznosci. Oni zaś byli bliżej Boga i przekazywali jego wolę ludziom. Jurodiwi często mieli dar proroctwa, uzdrawiania, czytania w myślach i dokonywania tzw cudów. Ale Byli i szanowani i czczeni przez lud, i także prześladowani i wyśmiewani przez władzę i kościółTradycja ta była szczególnie silna w Rosji, gdzie jurodiwi byli nazywani "głupimi dla Chrystusa" i uważani za świętych. Wśród nich byli m.in. św. Bazyli Wielki, św. Ksenia Piotrowska, św. Jan Moskiewski, św. Prokopij Ustiugski i . W Polsce tradycja ta była mniej znana ale również istniały postacie jurodiwych, a tu na Podasiue wielu kojarzy Eliasza, Dobra Eliasza/Iliasza Klimowicza – „proroka Ilji” – rozpoczynający swoje nauki Grzybowszczyźnie Starej, potem w Wierszalinie. Mówią, że teraz tradycja jurodiwych jest już prawie wymarła, bo współczesny świat nie rozumie i takiej postawy życia. Ale, czy na pewno? @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chillout Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian…
 
Oto pojawiająsię Kobiety z Kiedyś cz. 2! Lądujemy tym razem między nauką, a stołem. Zastawionym. Niekiedy suto. Białowieża okresu PRL-u. Kiedyś kobietom było trudniej codzienność: kuchnię, ogrzewanie, zaopatrzenie, inne ambicje też nie zawsze były wspierane, ale było ciekawie. Nie mniej niż dziś. Zatem - jak funkcjonowały młode kobiety na podlaskiej wsi, jednocześnie pracując naukowo? A było to możliwie w niewielu miejscach w Polsce. Białowieża, szczęśliwie, należała to takich wyjątkowych wsi. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w 1970 roku Białowieża liczyła 2 670 mieszkańców. Większość z nich zajmowała się leśnictwem, rolnictwem, uprawiano głównie zboża, ziemniaki, buraki cukrowe i warzywa, ale ziemie były i są naprawdę kiepskie. Krowy, konie wypasano na łąkach i także w lesie, co miało wpływ na strukturę i skład gatunkowy drzewostanu. Ale w latach 70. XX wieku widoczny był spadek znaczenia rolnictwa w Białowieży, odkrywać zaczęto turystyczna stronę wsi, oraz jej naukowe oblicze. To oblicze interesuje nas szczególnie, bo dotyczy kobiet, które tu robiły naukową karierę,, ogarniały rodzinę i prowadziły ciekawe życie towarzyskie. W ogóle zasady życia towarzyskiego w PRL-u kojarzymy z dniem kobiet prawda? Te goździki i rajstopy - w zakładach pracy! Także zakładach pracy naukowej :). *** Przyglądam się białowieskiemu życiu rozrywkowemu, na swój sposób :) - w latach 70 i 80 tych. Zatem wiele, wiele lat później, czyli w naszym “teraz”, przy kawie, w późne popołudnie rozmawiają prof. Małgorzata Krasińska, prof. Elżbieta Malzahn, a ja dzielnie manewruję mikrofonem. muz. purple-music @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chillou t Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian…
 
Loading …

Selamat datang ke Player FM

Player FM mengimbas laman-laman web bagi podcast berkualiti tinggi untuk anda nikmati sekarang. Ia merupakan aplikasi podcast terbaik dan berfungsi untuk Android, iPhone, dan web. Daftar untuk melaraskan langganan merentasi peranti.

 

icon Daily Deals
icon Daily Deals
icon Daily Deals

Panduan Rujukan Pantas

Podcast Teratas
Dengar rancangan ini semasa anda meneroka
Main